☐ Tajemnicze budynki przy ulicy Człuchowskiej
Spacerując ulicą Człuchowską w kierunku Topoli, na wysokości spółdzielczych koszarowców, po prawej stronie ulicy, stoją dwie przedwojenne wille. Zawsze interesowało mnie do kogo te budynki należały i kto w nich mieszkał. Jak na okres międzywojenny, ich wygląd wskazywał, że musiały należeć do jakiegoś urzędu lub zamożnych ludzi. Przeglądając stare plany miasta ustaliłem, że ulica Człuchowska po II wojnie światowej zmieniła numeracje budynków. Do roku 1945 dzisiejszy budynek nr 48 był oznaczony nr 66 natomiast budynek nr 50 posiadał nr 70. Kiedy odkryłem tę numerację, natychmiast skojarzyłem te budynki z wydarzeniami sprzed lat, z którymi chciałbym się z państwem podzielić.
Pierwszy budynek o dzisiejszym numerze 48 pierwotnie oznakowany był numerem 66. Budynek był własnością Inspektoratu Granicznego nr 7, któremu podlegała Komenda Obwodu Straży Granicznej w Chojnicach a jej Komisariat Straży Granicznej Chojnice. To tutaj mieścił się od roku 1930 chojnicki Komisariat Straży Granicznej przeniesiony ze starego budynku, który stał przed dzisiejszą firmą Eurostandard na działce należącej do p. Tracza. Komendantem był podkomisarz Downar Michał przeniesiony 5 maja 1938 r., do Centralnej Szkoły Straży Granicznej w Rawie Ruskiej. Po jego przeniesieniu w zastępstwie służbę pełnił komisarz Gawroński Stefan. W komisariacie funkcjonowały dwie placówki: placówka I linii, której kierownikiem był przodownik Świergiel Józef, były kierownik placówki w Szenfeldzie (Nieżychowice), oraz placówka II linii (wywiad) utworzona 27 marca 1936 r., ze stanu organizacyjnego Inspektoratu S.G. Chojnice, której kierownikiem był przodownik Koprowski Franciszek. Placówkę II linii w połowie grudnia 1937 r. Przeniesiono do Chojnic na ul. Piłsudskiego nr 40, gdzie funkcjonowała placówka wywiadu wojskowego. Pełny wykaz zatrudnionych w chojnickim Komisariacie Straży Granicznej strażników granicznych i wywiadowców posiadam w zbiorach własnych. Pod chojnicki Komisariat podlegały placówki Straży Granicznej w Moszczenicy i Charzykowie. Ochraniał on granicę państwową od kamienia granicznego nr D-047 (wyłączony) do kamienia granicznego D-143 (włącznie). Placówka I linii Komisariatu S.G. Chojnice ochraniała granicę państwa od kamienia granicznego D-101 (styk z placówką S.G. Charzykowy) do kamienia granicznego D-115 (styk z placówką Moszczenica). Dodatkowo ochraniała celników na przejściu granicznym we Władysławku. 1 września 1939 roku obsada przejścia granicznego została zaskoczona i aresztowana przez Niemców. Do chwili obecnej nie ma informacji o tym co się z nimi stało, podejrzewa się, że zostali zamordowani.
Drugi budynek oznaczony dzisiaj numerem 50, w okresie międzywojennym oznaczony był numerem 70 i był własnością Bernarda Chmielewskiego, urzędnika państwowego już wtedy na emeryturze i jego rodziny. Po sąsiedzku graniczył z budynkiem Komisariatu Straży Granicznej. Oto jak relacjonuje to wydarzenie dalszy członek rodziny Władysław Dziura W sierpniu 1939 r. Zarządzeniem Wojewody Pomorskiego wszystkie rodziny urzędnicze powiatów przygranicznych, musiały ewakuować się i udać na wschód za Wisłę. Jeden z moich wujków, oficer rezerwy w stopniu podporucznika Stanisław Chmielewski latem 1939 r. przebywał u rodziców spędzając wakacje w Charzykowach. Wojna zaskoczyła go w naszym mieście. Rankiem 1 września około godz.5,00 wszędzie było słychać wystrzały i wybuchy artyleryjskie. Jeden z pocisków uderzył w sąsiedni ogród, gdzie znajdował się Komisariat Straży Granicznej. Mój wujek obudzony w tak gwałtowny sposób ze snu, szybko ubrał się w mundur polowy, zabrał broń i uprzednio przygotowaną walizkę i pospiesznie udał sie na dworzec. Tam niespodziewanie dostał się w ręce załogi niemieckiego pociągu pancernego. […]. To co działo się na dworcu relacjonuje już sam wymieniony. […]Wchodziłem tunelem, panowała spokojna cisza. Skręcając jednak w lewo zauważyłem leżącego, martwego młodego człowieka w brązowych butach. Drgnąłem i zatrzymałem się. Z tyłu dobiegł już niemiecki głos – Hände hoch – i lufa karabinu dotknęła moich pleców. Wprowadzili mnie do poczekalni. Było tam sporo ludzi, już z tobołkami, kolejarze, kilku żołnierzy bez broni. Niemcy myszkują po dworcu. Trwało to dość długo. I potem padły artyleryjskie strzały. Po chwili krzyki Niemców, każą opuszczać poczekalnię i kierują nas w stronę pociągu. Dostrzegam otwarte małe drzwiczki w dolnych partiach wagonów. Wpychają do nich ludzi. Aby wejść trzeba jednak uklęknąć. Ciasno. Z wnętrza wagonu dociera do mnie z zainstalowanych głośników rozkaz w niemieckim języku – wycofują się. Nie spieszę się do otwartych drzwiczek. Dostrzegam powoli obracające się koła. Podrywam się, przeskakuję płoty, uciekam . Strzelanina trwa […].
Incydent ze spotkania podporucznika podczas walk z załogą pociągu pancernego opisuje ppor. Stanisław Nosek. W pewnym momencie natknęliśmy się na mężczyznę, który ubierał bluzę munduru (zapinał ją). Na nasz widok wstał z ziemi. Jak się nie mylę, nie miał czapki. Był to oficer polski, podporucznik. Poinformował mnie, że uciekł Niemcom z niewoli oraz, że Niemcy opuścili budynek stacji. On natomiast musi iść do budynku po swoją walizkę. Nie znałem jego nazwiska, dzisiaj sądzę, że był to por. Stanisław Chmielecki. Odszedł i już go więcej nie widziałem.
Dalsze losy podporucznika opisuje Władysław Dziura Wujek ze stacji Chojnice piechotą udał się w stronę Czerska. Po drodze zabrał go samochód, który prowadził jakiś major WP. Oficer odwiózł wujka do sztabu grupy „Czersk” bo wziął go za szpiega. Na szczęście wuj spotkał tam dowódcę grupy generała Skotnickiego i po wyjaśnieniach dostał tymczasowe dokumenty wojskowe i mundur polowy. Udał się na poszukiwania swojej macierzystej jednostki. Znalazł swój pułk i przez Rumunię przedostał się do Węgier, gdzie został z innymi internowany. Na wyrobionych lewych papierach udał się pociągiem do Jugosławii, a stamtąd statkiem do Wielkiej Brytanii. Przeszedł drogę II Korpusu. Walczył m.in. w obronie twierdzy Tobruk, a po krótkim przeszkoleniu w Palestynie zmierzył się z wojskami marszałka Rommla – słynnego lisa pustyni. Wojnę zakończył po zdobyciu Italii. Na marginesie chciałbym wspomnieć, że niemiecki wywiad wojskowy po zakończeniu tzw. kampanii wrześniowej w Polsce poszukiwał mojego wuja- Niemcy mieli przecież jego dokumenty wojskowe. Szukali go we wszystkich oflagach i obozach jenieckich w całej III Rzeszy.

Reklama