☐ Dyktatura relatywizmu – quo vadis?
Wydarzenia ostatnich dni w Polsce koncentrują się wokół dwóch tematów. Pierwszym jest jesienna fala COVID-19 wraz z drastycznym wzrostem liczby osób zarażonych i zmarłych. Drugi dotyczy protestów kobiet przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego (tylko, czy oby na pewno przeciw wyrokowi?).
Pierwszy z tematów poruszany był przeze mnie już wielokrotnie. Niestety sytuacja zmierza ku najczarniejszym scenariuszom, kiedy walka z wirusem staje się coraz trudniejsza. Nie można też nie dostrzec, że jako społeczeństwo również popełniamy błędy i nie przestrzegamy zaleceń. Z drugiej strony sieć wirusa zaczyna nas otaczać z każdej strony. Niemal każdy z nas spotkał się z zakażonymi w miejscach pracy, szkołach, wśród rodziny i znajomych. Często też lekceważymy objawy myśląc, że mamy do czynienia ze zwykłym przeziębieniem. Śmiało można powiedzieć, że na kwarantannie się było albo będzie. Wielu z nas ma obecnej sytuacji już dość. Widać to w nastrojach społecznych i coraz częstszym wyrazom dezaprobaty dla decyzji władz. To zrozumiałe, bo mamy do czynienia z czymś, o czym nam się nigdy nawet nie śniło. Byliśmy pewni, że cały świat jesteśmy w stanie sobie podporządkować i ujarzmić. Niestety…
I w tej trudnej sytuacji, w której należałoby się jak najbardziej izolować widzimy na ulicach lewicowe protesty w ramach ogólnopolskiego strajku kobiet. Manifestacje odbywają się w całej Polsce po publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Łączy je wszystkie wulgarne zachowanie uczestników, głoszone postulaty i wyzwiska. Wyznam szczerze – jestem przerażony formą tego protestu. Do tej pory w Polsce nie mieliśmy z czymś takim do czynienia. Skąd w tak wielu młodych ludziach tyle wulgarności, nienawiści? Gdzie rodzice tych dzieci? Nie potrafię pojąć, dlaczego tak wiele osób bezmyślnie i bezwiednie daje sobą manipulować i wykorzystywać. Przecież wyrok trybunału to tylko pretekst. Jednym z celów jest m.in. wprowadzenie aborcji na życzenie. A aborcja to w każdym wypadku jest najgorsze wyjście. Opozycja parlamentarna dodatkowo podsyca konflikt, upatrując szansy na zwiększenie popularności. Ludzie opamiętajcie się! Wolność słowa i zgromadzeń są prawami obywatelskimi, ale te również mają swoje granice. Nasza wolność kończy się tam, gdzie naruszamy wolność innych osób! Szanowni Państwo, można nie akceptować wyroku Trybunału. Ale ten wyrok oznacza ni mniej, ni więcej tyle, że Sejm i Senat muszą na nowo tę sprawę uregulować. Cieszy mnie deklaracja Prezydenta, który zamierza skorzystać z przysługującej mu inicjatywy ustawodawczej. Mamy demokratyczne rządy, a prawa nie tworzy się na ulicy!
I jeszcze jedno – walka z Kościołem katolickim. Czym Kościół katolicki zawinił w tej sprawie? Przecież od zawsze podkreśla on wartość życia ludzkiego. Tu nic się nie zmieniło. Jakże znamiennie brzmią w tej sytuacji słowa Kard. Stefana Wyszyńskiego – Jeśli przyjdą zniszczyć ten Naród, zaczną od Kościoła, gdyż Kościół jest siłą tego narodu. Czyż nie jest to symboliczne? Szacunek dla życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci to nie tylko domena katolików. To podstawowa zasada człowieczeństwa. Jeśli nie będziemy obdarzać szacunkiem życia na jego początkowym etapie to jaka czeka nas przyszłość? Czy to już „katofobia”? Żyjemy w czasach, w których wartości dotąd fundamentalne, z dnia na dzień przestają mieć znacznie. Liczy się kultura obrazkowa i wiedza czerpana z różnorakich „memów” krążących w aplikacjach społecznościowych. Do tego wszystkiego zaangażowanie liberalnych mediów, które już nie informują tylko kreują – jako czwarta władza – naszą rzeczywistość. Dzięki technologii niby możemy być bliżej siebie. A ja odnoszę wrażenie, że cały czas się oddalamy. Podziały się pogłębiają. Brakuje w tym wszystkim relacji, dialogu. A to zastępowane jest przez krzyk. Zdaję sobie sprawę, że obie strony ponoszą winę. Czy jesteśmy jeszcze zdolni do współpracy? I to ciągłe relatywizowanie rzeczywistości. Coś co w przeszłości zawsze było społecznie negowane i nieakceptowane, poprzez systematyczne przesuwanie granic ma dzisiaj stawać się normą społeczną. W imię czego? Postępu? Dokąd ma nas taki „pseudo” postęp doprowadzić?
Bartosz Bluma
Reklama