☐ Śnieg, smog i szczepienia
Styczeń mija nam w zimowej scenerii. Od kilku lat nie mieliśmy takiej zimy. Dzieci, które zmuszone były w tym roku spędzić ferie w domach, na osłodę mogły nacieszyć się śniegiem. Ale zima ma również inne oblicze. Wraz z opadami śniegu na ulicach i chodnikach robi się niebezpiecznie. I mimo, że mamy środek zimy to i tak drogowcy, i zarządcy dróg znów zaspali. Mam wiele uwag do jakości odśnieżania chojnickich ulic. Sporo mieszkańców podziela moje zdanie. Wielokrotnie czas reakcji zarządców dróg jest spóźniony. A druga i ważniejsza sprawa to fakt, że śnieg zalega na chodnikach jeszcze wiele dni po opadach.
Wielokrotnie widziałem, jak piesi i rowerzyści z wielką trudnością poruszali się po nieodśnieżonych traktach. Oczywiście, ktoś zada pytanie po co ktoś jeździ zimą rowerem? A to przecież taki sam środek lokomocji jak każdy inny, z tą różnicą, że by mógł poruszać się bezpiecznie to powierzchnia, po której się porusza, musi zapewniać odpowiednią przyczepność. Dlatego na ostatniej sesji chojnickiej Rady Miejskiej ten temat został również przeze mnie poruszony. Wszyscy oczekujemy od zarządców dróg skutecznego odśnieżania i egzekwowania zapisów umów jakie zostały zawarte z firmami. Skoro umowa zakłada konkretne parametry to należy do nich dążyć. Oczywiście to kosztuje. Oszczędności na jakie pozwoliły poprzednie lata, każą przyjąć z pokorą wyższe wydatki w roku bieżącym.
Niskie temperatury jakie dotykały nas w ostatnich tygodniach pokazały jak wielkim i nadal nierozwiązanym problemem jest smog w naszym mieście. Temat wraca jak bumerang każdego roku w sezonie grzewczym. Od lat słyszymy o szkodliwości smogu i jego konsekwencjach dla zdrowia. Od lat mówi się, że rząd i samorządy muszą sobie z tym problemem radzić. I tak trwa to wzajemne odbijanie piłeczki, a każdy ogląda się na innego. Problemy są dwa. Pierwszy to brak świadomości mieszkańców i błędna technika spalania w domowych piecach. Drugi to wieloletnie zaniedbania. Rząd wprowadził program „Czyste Powietrze”, który może nie należy do najprostszych, ale z pewnością umożliwia kompleksową termomodernizację budynków i wymianę źródeł ogrzewania na bardziej ekologiczne. Kluczowe, by z niego móc skorzystać, jest zwiększenie dostępności do programu i wzrost świadomości mieszkańców. By tak się mogło stać, w grudniu 2019 roku, złożyłem wniosek do Rady Miejskiej, poparty głosami większości radnych, który miał przyczynić się do powstania w naszym mieście punktu konsultacyjnego Programu „Czyste Powietrze”. Do dziś Burmistrz tego wniosku nie zrealizował. I w ten sposób mieszkańcy Chojnic chcący skorzystać z programu zmuszeni są często do wyjazdu do Gdańska. Ale już mieszkańcy gminy Chojnice, Czerska i Brus mogą wszystkie formalności załatwiać u siebie na miejscu. Czy tak Burmistrz chce zwiększać dostępność do Programu? Alternatywą miał być miejski Program „Stop dla smogu” ale niestety na chwilę obecną jego skuteczność jest znikoma. Widać ewidentny brak determinacji i zrozumienia problemu po stronie ratuszowych władz. Od kilku lat kieruję również oczekiwania do Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Chojnicach o realne zajęcie się kwestią „kopciuchów” w lokalach komunalnych. Tam problem jest szczególnie „palący”. Liczę, że ostatnie zapowiedzi płynące z ust Arseniusza Finstera już w bliskiej przyszłości zaczną przybierać realnych kształtów. Do tej pory jesteśmy mistrzami w deklaracjach. Ale czas na deklaracje minął – teraz czas na konkretne działania! Tu chodzi o zdrowie i bezpieczeństwo nas wszystkich! Zresztą pytań dotyczących funkcjonowania ZGM-u jest znacznie więcej…
Szczepienia ruszyły z pełną parą. Wszyscy byśmy oczekiwali, że ten proces będzie postępował jeszcze szybciej. Liczmy, że tak będzie. Wszyscy już jesteśmy zmęczeni tą pandemiczną sytuacją. Marzymy o powrocie do normalności. Względnie dobra sytuacja nie powinna usypiać naszej czujności. Ograniczenia jakie wprowadził rząd mają swoje uzasadnienie. Sytuacja jaką możemy obserwować za naszymi granicami pokazuje, jak może się skończyć poluzowanie obostrzeń. W pełni rozumiem wściekłość niektórych przedsiębiorców, którzy nie mają możliwości zarabiania na przysłowiowy „chleb”. Pomoc rządowa nie jest w stanie zagwarantować w 100% pokrycia ponoszonych strat. Ale z drugiej strony publiczne manifestowanie swojego niezadowolenia i nasze jakże polskie „kombinowanie” to prosta droga do kolejnej fali zakażeń i kolejnych ograniczeń. Jak podkreśla wielu specjalistów jesteśmy mistrzami w oszukiwaniu samych siebie. Sami sobie odpowiedzmy czy to dobra droga?
Bartosz Bluma
Reklama