☐ Anna Eichler
Anna Eichler, malarka, graficzka, projektantka i ilustratorka urodziła się w Chojnicach, tu chodziła do Liceum Filomatów Chojnickich i z regionem jest nadal związana nie tylko więzami rodzinnymi, ale też pracą artystyczną. Co roku przyjeżdża do Funki na plener malarski, gdzie powstają jej szkice i mniejsze obrazy.
Kiedy rozpoczęła się Pani przygoda ze sztuką?
Każdy chyba rysuje od dziecka, więc dokładnie nie pamiętam, ale tak bardziej serio zaczęłam rysować, kiedy pod swoje skrzydła wzięła mnie wspaniała pani Danka Wolińska z Chojnickiego Domu Kultury, która nauczyła mnie rysowania od podstaw, zdopingowała do przejścia na duży format i przygotowała do egzaminów wstępnych na Akademię Sztuk Pięknych.
Gdzie szuka Pani natchnienia, co Panią inspiruje, co pobudza kreatywność?
Jestem malarką, więc inspiruje mnie głównie kolor. Uwielbiam morze. Jeżdżę na plenery w Polsce i za granicą. Co roku przyjeżdżam do Funki, gdzie jest cisza, spokój, sosny, widok na jezioro, które choć przyjeżdżam od wielu wielu lat, zawsze jest inne i zawsze czymś mnie zaskoczy; czy to mgłą unoszącą się o poranku, czy ulewą, w której drugi brzeg jest prawie niewidoczny, czy taflą spokojną jak lustro, w której odbijają się zjawiskowe chmury, już nie wspominając o spektakularnych zachodach słońca. Kolorystyczne kontrasty lub gamy różnego rodzaju szarości w wietrzny dzień, Funka to jest moje ukochane miejsce i letni plener daje mi energię na cały rok.
Jest Pani samoukiem czy ukończyła Pani uczelnię artystyczną?
Nie wiem, czy to jest właściwe pytanie. Tak, skończyłam Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie na Wydziale Malarstwa, ale każdy artysta, żeby się rozwijać, musi również uczyć się sam. Akademia to nie Politechnika, tam nikt nie podaje studentom przepisu na sztukę, jak równania na wytrzymałość materiałów czy ich przewodnictwo cieplne. Tworzenie sztuki to sposób myślenia, poszukiwanie, a nie realizacja z góry wytyczonych zadań.
Zdolności artystyczne ma Pani więc bardziej wrodzone czy wyuczone?
Nie mam pojęcia! Jedno wiem na pewno: talent bez pracy to za mało.
Jak rozwijała się Pani kariera artystyczna?
Mam nadzieję, że nadal się rozwija i będzie się rozwijać i na podsumowania przyjdzie czas za… powiedzmy 50 lat?
Czy ma Pani swój ideał artystyczny, artystę, który jest dla Pani mistrzem i którego Pani podziwia?
Och, bardzo wielu artystów podziwiam. Dzielę ich na takich, których uwielbiam, bo robią rzeczy, których ja bym nigdy nie zrobiła, bo nie chcę robić takiej sztuki albo nie przepadam za robieniem takiej sztuki, albo nie umiem robić takiej sztuki; i takich, którzy robią coś, co albo jest mi bliskie (Rothko, Newman), albo jest… dokładnie tym, co ja mogłabym i chciałabym zrobić, ale np. okazuje się, że powstało już 40 lat temu. Niedawno trafiłam na obraz Jana Andriesse „Spektrum światła dziennego” i to jest dokładnie coś, co ja mogłabym namalować i to jest wspaniałe, że ktoś myśli dokładnie tak jak ja i namalował obraz dokładnie taki, jaki ja mogłabym namalować (no, może ja namalowałabym go w pionie) i fajnie by było się z nim spotkać i porozmawiać o tym, jak dwie różne drogi artystyczne mogą się przeciąć w pewnym punkcie i dlaczego. Może kiedyś się uda.
Jakie formy sztuki są Pani najbliższe? Jakie formy sztuki oprócz malarstwa Panią interesują? Co sprawia Pani największą satysfakcję?
Najbliższe jest mi malarstwo i ono daje mi najwięcej satysfakcji. I to robię najlepiej. Głównie maluję obrazy olejne na płótnie, ale mam także swoją mieszaną technikę na papierze i bardzo lubię to medium. Jeden z moich „papierowych” obrazów znajduje się w Muzeum w Chojnicach. Oczywiście, robię też inne rzeczy.
Proszę powiedzieć, jak to wszystko wygląda w praktyce. Czy ma Pani swoją pracownię? Jak łączy Pani pracę zawodową ze sztuką?
Mieszkam teraz głównie w Warszawie, bo wykładam historię sztuki dla studentów anglojęzycznych w Warszawskiej Szkole Fotografii i Projektowania Graficznego, a także prowadzę dla nich zajęcia praktyczne (malarstwo, rysunek, technologia malarstwa) i własnej pracowni na stałe nie mam; wynajmuję przestrzeń, jeśli nadarzy się okazja, ale wiadomo – wszystko zależy od aktualnej sytuacji finansowej, która jeśli chodzi o artystów w Polsce, nie wygląda zbyt różowo. Wciąż wiele osób uważa, że bycie artystą to nie jest praca, a hobby; zdarza się nawet, że ludzie pracujący w sektorze kultury mają takie podejście (np. galerie, które nie płacą artystom honorariów za wystawy), co już w ogóle sprawia, że opadają mi ręce; klientom komercyjnym się wydaje, że nie muszą płacić za przygotowanie i pracę nad projektem, a tylko „za to, co kupią”, czyli wersję ostateczną i trzeba tych klientów edukować – popatrzmy zresztą wokół i zastanówmy się, ilu Polaków uważa się za grafików („ja też bym tak potrafił”), przyjrzyjmy się tym reklamom zgrzytającym kolorami, dziesięcioma fontami na dziesięciu centymetrach kwadratowych, miastom zaśmieconym obrzydliwymi szyldami pasującymi do architektury i tkanki miejskiej jak kwiatek do kożucha, dodajmy do tego brak edukacji wizualnej i szczątkową edukację kulturalną, przemnóżmy przez ilość menedżerów „zarządzających kulturą”, którzy o kulturze nie mają pojęcia, bo ich horyzont zamyka się na tym, że w ich placówce ma być kino i zajęcia dla dzieci i nawet jeśli są ludzie, jeśli są pasjonaci, którzy chcieliby prowadzić jakiś program, to nie ma dla nich miejsca, bo po co się męczyć, jeszcze coś niepolitycznego z tego wyniknie i się ze stołka zleci; więc po wykonaniu tego równania ukaże nam się dość ponury obraz sytuacji. Póki co, odpukać, mnie układa się dość szczęśliwie: maluję i wystawiam, moja stała praca jest blisko związana ze sztuką, od chyba 10 lat maluję komiksowe portrety na zamówienie, poza tym jestem freelancerką. Projektuję, głównie ściany do wnętrz i materiały do druku, ale jeśli chodzi o chojnickie klimaty to robiłam też m.in. Grafitti i Music dla Meblika, a także sporo materiałów dla Towarzystwa Przyjaciół Hospicjum, które wspieram, jeśli chodzi o kontakt z holenderską fundacją Kienkeurig, no i właśnie część materiałów drukowanych takich jak zaproszenia, plakat na Aniołowo czy banner na powstającym budynku hospicjum stacjonarnego. Robię ilustracje, plakaty, maluję murale… Moja praca jest nader różnorodna i interesująca… Ostatnio wzięłam zlecenie namalowania 16-metrowej reklamy z Lewandowskim przy metrze Politechnika, moja babcia jest wielką fanką piłki nożnej (kibicuje Chojniczance), pomyślałam, że się ucieszy…
Sztuka i muzyka często chodzą w parze. Jaki jest Pani świat muzyki?
Zależy od nastroju. Głównie to cisza. Jak nie cisza, to chętnie dubstep.
Jakie ma Pani plany artystyczne na nadchodzący rok?
Malować, malować… I więcej malować, i większe formaty. Poza tym pewnie po raz trzeci poprowadzę warsztaty w warszawskiej części międzynarodowego programu Moving Borders. Miałam też plany, żeby namalować mural w Chojnicach, a konkretnie najpierw na tej brudnej ścianie za Bazyliką, bo straszy, a potem na tym samym domu, ale z drugiej strony. Rozmawiałam z administracją, są nawet otwarci na propozycje, ale… nie ma budżetu i planów naprawy komina. Ta sadza z komina zawsze będzie wychodzić na wierzch elewacji, jeśli się tego nie naprawi i nie zabezpieczy. Początkowo myślałam o fresku i zaproszeniu do Chojnic Vica Calabro, mistrza fresku, konserwatora fresków Giotta, może o zrobieniu chojnickiej małej edycji Międzynarodowego Festiwalu Fresku, który odbywa się w Zamościu, gdzie Vico przyjeżdża, ale teraz marzę, żeby udał się chociaż mural we współczesnej technologii. W zeszłym roku pytałam, czy mogę namalować fresk na budynku ChCK, skoro i tak ma być przebudowany, ale pomysł nie spotkał się z zainteresowaniem.
Kto wykonuje Pani podobrazia i gdzie zaopatruje się Pani w akcesoria plastyczne?
Oczywiście, w internecie. Do pewnego momentu podobrazia robiłam sama, teraz nie mam na to tyle czasu, więc zamawiam, ale trzeba pilnować jakości wykonania, bo inaczej katastrofa. Tak że staram się najpierw porozmawiać z osobą wykonującą dla mnie podobrazia i mieć wszystko pod kontrolą.
Gdzie można oglądać Pani prace, no i gdzie je ewentualnie nabyć?
Moje obrazy można oglądać i w Chojnicach i w Warszawie. Sporą część moich obrazów, a także portretów komiksowych i murali można znaleźć na www.annaeichler.pl.
Jak Pani ocenia „infrastrukturę artystyczną” Chojnic?
… Pozwolę sobie skupić się na swojej działce – brakuje nowoczesnej przestrzeni wystawienniczej, tak jakby do zrobienia wystawy wystarczyła „jakaś ściana i jakieś gwoździe, to się powiesi”. Jest piękna nowa sala nad kościołem gimnazjalnym, ale tak jak we wszystkich innych miejscach w Chojnicach brakuje jej porządnego systemu wystawienniczego. Muzeum jest ograniczone swoją architekturą, do której trzeba się dostosować, i choć mają tam miejsce rewelacyjne wystawy, jak na przykład Włodzimierza i Błażeja Ostoi-Lniskich, to nie można tam zrobić wszystkiego, a ChCK… A propos, czy w CHCK po modernizacji będzie sala wystawowa? Taka, którą będzie można łatwo aranżować, np. dzielić; gdzie będzie system, na którym prace można będzie wieszać nie tylko na ścianach, ale i w przestrzeni, oświetlenie z możliwością dostosowania temperatury barwowej i natężenia światła, ramy (nie antyramy!) do zdjęć i grafik, podstawowy chociaż zestaw do gablot…? Czy będzie można robić wystawy rzeźby, instalacji, malarstwa większych formatów?
[ngg_images source=”galleries” container_ids=”26″ display_type=”photocrati-nextgen_basic_thumbnails” override_thumbnail_settings=”0″ thumbnail_width=”240″ thumbnail_height=”160″ thumbnail_crop=”1″ images_per_page=”20″ number_of_columns=”0″ ajax_pagination=”0″ show_all_in_lightbox=”0″ use_imagebrowser_effect=”0″ show_slideshow_link=”0″ slideshow_link_text=”[Pokaz zdjęć]” order_by=”sortorder” order_direction=”ASC” returns=”included” maximum_entity_count=”500″]
Reklama