☐ Walentynki z agentami
14 lutego można było iść na wystawę Jarosławy Pabich-Szmyt, bawić się na koncercie Martyny Jakubowicz albo posłuchać Adama Węsierskiego, który tropi tajemnice agentów w PRL.
Adam Węsierski jest historykiem, wydał wiele publikacji związanych ze Śliwicami, gdzie mieszka, ale też dotyczących historii najnowszej. Spotkanie z nim zorganizowało Towarzystwo Przyjaciół Muzeum Historyczno- Etnograficznego, a odbyło się ono „u Albina”, czyli w dawnym mieszkaniu Albina Makowskiego na ul. Drzymały 5.
Haki i forsa
Autor monografii o tucholskim Urzędzie Bezpieczeństwie w latach 50. przybliżył zebranym „skażoną historię”, kiedy ściany miały oczy i uszy i gdy nie wiadomo było, kto i kiedy zadenuncjuje sąsiada za jego dowcip czy opinię o władzy, ustroju, Stalinie itp. Jak wywodził Węsierski, agenci byli wszędzie, mieli swoją siatkę informatorów, którym płacili za donosy. Inwigilowane były praktycznie wszystkie środowiska, a najbardziej te, które potencjalnie były najbardziej reakcyjne – inteligencja czy duchowieństwo.
Komunistycznej władzy chodziło o sprawowanie kontroli i eliminowanie tych, którzy mogli zagrażać status quo. Donosicieli pozyskiwano w różny sposób. Najczęściej za pomocą haka, bo np. mieli za sobą jakiś wstydliwy incydent w biografii, ale nieliczni zgłaszali się sami z pobudek ideowych, bo przecież to miło pracować dla dobra ojczyzny… Zwłaszcza jeśli donosy owocowały dopływem gotówki i innymi przywilejami. Aspekt finansowy odgrywał niebagatelną rolę przy podpisywaniu cyrografu… Ale jak się już podpisało, to personalna teczka była kolejnym hakiem, którym UB mogło delikwenta szantażować.
Z łóżka do pracy w UB
Jak podkreślał Węsierski, tajni współpracownicy UB byli różnego pokroju. Jedni usiłowali pozorować współpracę, inni dostarczali sporadycznie raporty, ale byli też „toksyczni” TW, którzy bez skrupułów i na morgi donosili na swoich znajomych czy przyjaciół.
Badacz dziejów bezpieki zaznacza, że trudno więc wszystkich wrzucać do jednego worka i stosować tę samą moralną miarę. W swojej pracy podaje biogramy tucholskich pracowników bezpieki i jest to ciekawa lektura, która każe zadumać się nad naturą ludzką…
Węsierski zapowiada kolejne publikacje, niektóre mogą być sensacyjne i pikantne, jak opowieść o nauczycielce przyłapanej na nocy spędzonej z partyjnym kacykiem i szantażem zmuszonej do współpracy. Spisywała się w tej roli świetnie, donosiła m.in. na księży, z którymi miała dobre kontakty. – Wiedziała wszystko – mówił Węsierski
Tekst i fot. Maria Eichler.
Reklama