☐ Adam Kopczyński. Nowy wiceburmistrz Chojnic
Przypominamy wywiad z Panem Adamem Kopczyńskim, który ukazał się w gazecie chojniczanin.pl w miesiącu styczniu.
Skąd się wziął Adam Kopczyński?
To bardzo dobre pytanie. (śmiech) Gdzieś w komentarzach przeczytałem „Adaś – przybysz z daleka”. To nie do końca prawda. Urodziłem się w Słupsku, a przez 19 lat mieszkałem w Ustce. Tam też ukończyłem liceum ogólnokształcące. Następnie los rzucił mnie do Człuchowa. Studiowałem na dwóch warszawskich uczelniach (jedną z nich ukończyłem w trybie dziennym) oraz na jednej w Poznaniu. Od około 2011 roku zawodowo spełniam się w Chojnicach. Cały czas jestem związany z Pomorzem, choć nie ukrywam, że interesuje się tematami z miejsc w których mieszkałem, pracowałem czy się uczyłem. Uważam to za duży atut – problemy są wszędzie podobne, ale sposoby ich rozwiązywania są zgoła odmienne. Każde miejsce inspiruje mnie do czegoś nowego i pozwala zdobyć życiowe doświadczenie.
Niektórzy wytykają Panu brak doświadczenia?
To zależy o jakim doświadczeniu mówimy. Oczywiście nie jestem urzędnikiem z krwi i kości. Nie piastowałem nigdy stanowiska w urzędzie. Nie stanowi to dla mnie jednak problemu. Ustawy, procedury można poznać, nauczyć się ich. Znam mechanizmy i wiem gdzie można odpowiednią wiedzę znaleźć. Uważam, że wiedza specjalistyczna należy do dyrektorów wydziałów i poszczególnych pracowników. Nawet w najmniejszym stopniu nie predestynuje do tego, aby być takim specjalistą jak oni. Mam być „managerem”, który dobrze wykorzysta wiedzę innych i „skieruje na odpowiednie tory”. W takim razie jakie jest moje doświadczenie? Uwielbiam pracę z ludźmi – praca na własny rachunek oraz z różnymi przedsiębiorcami nauczyła mnie jak ważny jest bezpośredni kontakt z ludźmi. Jak bardzo ważne są rozmowy i szukanie wspólnych mianowników. Właśnie komunikacja wpłynęła na fakt, że zacząłem się interesować nowymi mediami (media społecznościowe, grupy dyskusyjne, fora), które są przedłużeniem komunikacji ze świata rzeczywistego. Oprócz komunikacji i marketingu byłem koordynatorem kilku projektów unijnych, które sam opracowałem w ramach dawnego EFS oraz RPO. Z powodzeniem aplikowałem o środki ministerialne dla spółki Centrum Park Chojnice. W reszcie w ostatnich 14 latach zajmowałem się kampaniami wyborczymi – kolejno w Ustce, Człuchowie oraz w Chojnicach. W ostatnich wyborach samorządowych zdobyłem prawie 200 głosów, otrzymując miejsce w radzie po rezygnacji Macieja Polasika. Mandatu nie podjąłem ze względu na propozycję objęcia stanowiska zastępcy Burmistrza Chojnic. Spotkał mnie olbrzymi zaszczyt i wyzwanie zarazem.
Wykształcenie w tym przypadku pomogło?
Trochę tak. Z wykształcenia jestem politologiem – nie z konieczności, ale z zamiłowania. Zawsze interesowała mnie historia, a w konsekwencji polityka. Pierwsze wybory jakie pamiętam to wybory z 1990 roku – Lech Wałęsa kontra tajemniczy Pan z teczką. Cała moja rodzina śledziła kampanię wyborczą, dyskutowała i porównywała obu kandydatów. Miałem wtedy 6 lat. Pierwsza styczność z wyborami, a raczej ich organizacją miała miejsce podczas studiów. Kolega z pokoju w akademiku zaangażował się w kampanię ówczesnego posła ze Słupska. Plakaty, ulotki oraz spotkania z wyborcami. Emocjonalnie się nie angażowałem, bo to nie była moja „bajka” polityczna, ale organizacyjnie zobaczyłem jaka to jest machina obejmująca zarówno zasoby ludzkie jak i finansowe. Na szczęście dla Pawła Lisowskiego (kolega z akademickiego pokoju) to także był epizod. Z ciekawostek, zaangażował się on bardzo mocno w samorząd i po ostatnich wyborach objął stanowisko Starosty Słupskiego. Wykształcenie bardzo pomogło przy organizacji kampanii wyborczej kandydata na Burmistrza Ustki – Jana Olecha (2006r.) oraz kandydata na Burmistrza Człuchowa – Zdzisława Piskorskiego (2010r.). Największe doświadczenie zdobyłem jednak w 2014 roku, kiedy zostałem odpowiedzialny za budowanie wizerunku w internecie Arseniusza Finstera, który już wtedy był bardzo sprawny medialnie. Dzięki mediom społecznościowym mogliśmy pokazać jego wszystkie atuty. W latach 2014 – 2018 w dalszym ciągu odpowiadałem za komunikacje burmistrza w sieci. Z jednej strony wiele moich pomysłów znajdowało aprobatę w oczach burmistrza, z drugiej zaś tematy „wrzucone” przez niego samego sprawiały, iż uczyłem się chojnickiego samorządu od kuchni. Chcąc nie chcąc poznawałem szczegóły inwestycji i projektów unijnych realizowanych na terenie Chojnic, zawiłości budżetowe, tematykę sesji Rady Miasta czy problemy mieszkańców poszczególnych osiedli. Kiedy otrzymałem propozycję prowadzenia całej kampanii wyborczej, dla całego ugrupowania burmistrza od razu się zgodziłem. Obdarzono mnie niesamowitym zaufaniem i choć spoczęła na moich barkach duża odpowiedzialność, ani razu nie dopuściłem do siebie myśli o porażce. Przy okazji pomogłem w kampanii Pawłowi Gibczyńskiemu (obecny Wójt Gminy Człuchów) z którym teraz wymieniam doświadczenia i poglądy.
Można rzec, że pracując z Burmistrzem uczył się Pan jego pracy. A kiedy dowiedział się Pan, że zostanie zastępcą Burmistrza? Czy to nie było „ukartowane” dużo wcześniej, jeszcze przed wyborami?
O tym, że Burmistrz Pietrzyk przejdzie po wyborach na emeryturę wiedzieliśmy już na początku 2018r. Zmiana ordynacji wyborczej na proporcjonalną doprowadziła do przeświadczenia, że nie uda się powtórzyć wyniku z 2014 roku i zdobyć samodzielnej większości. Będzie trzeba szukać koalicjanta i najpewniej nowy wiceburmistrz będzie pochodził z ugrupowania wspierającego nasze. Po raz pierwszy moje nazwisko pojawiło się w czasie kampanii wyborczej – gdzieś rzucone mimochodem jako osoby współpracującej blisko z burmistrzem. Nawet pasowałem do profilu – „młody, samodzielny, tuż po 30–tce”. Nie brałem takiej opcji na poważnie. Przez siedem lat związany byłem z Centrum Park Chojnice oraz rozwijałem z żoną działalność naszej małej firmy marketingowej, która istnieje już 5 lat. Po drodze pojawił się pomysł na rozwinięcie przysłowiowych skrzydeł i założenia drugiej działalności. W czerwcu 2018 roku przystąpiłem do projektu na otwarcie działalności gospodarczej i przez kilka miesięcy uczestniczyłem w kursach, doradztwach i spotkaniach, zakończonych napisaniem obszernego biznesplanu. W październiku podpisałem umowę na dofinansowanie działalności wraz ze wsparciem pomostowym przez pół roku. Razem wychodziło około 40 tys. złotych. Warunki wyborne, aby rozpocząć działalność i rozwijać to, na czym się dobrze znam.
Czyli nigdy nie chciał Pan zostać zastępcą Burmistrza? Jednak przyjął Pan propozycję Burmistrza Finstera…
Nigdy mi nie chodziło o stanowisko czy tytuł. Chodzi o możliwości zrobienia czegoś dobrego dla innych. Chciałem rozwijać działalność i po cichu liczyłem na mandat radnego. Dzień z 21 na 22 października długo zapadnie mi w pamięci – pierwsze doniesienia o zwycięstwie w I turze wyborów na burmistrza. Potem doszły sygnały o zdobyciu większości w Radzie Miejskiej (jednak okazało się, że przy udziale koalicjanta). Sam wynik burmistrza – 65% poparcia oraz 2000 głosów więcej w porównaniu z wyborami z 2014 budził respekt. Po tych wydarzeniach zaczęła się rewia nazwisk w kontekście zastępcy burmistrza. Ziętkowski. Czarnowski. Kopczyński… W pewnym momencie nawet zaczęło mi zależeć (śmiech). Oficjalnie dowiedziałem się na pierwszym spotkaniu klubu radnych – kiedy to Burmistrz zakomunikował na forum, że nie chce abym był radnym tylko jego zastępcą. Zamurowało mnie. Powiem szczerze, że był to dla mnie bardziej stresujący okres niż sama kampania, bo temat dotyczył mnie bezpośrednio.
No właśnie to już prawie 2 miesiące, kiedy sprawuje Pan funkcję zastępcy burmistrza. Czy tak wyobrażał sobie Pan pracę na tym stanowisku?
To już 2 miesiące… bardzo szybko czas ucieka. Nie miałem za bardzo czasu, aby zrobić dokładną retrospekcję swoich poglądów na ten temat. Z jednej strony jest polityka, wybory i kampania wyborcza, budowanie wizerunku z drugiej zaś codzienna praca, podejmowanie decyzji, rozstrzyganie dylematów i zarządzanie. Wpadłem w wir pracy, a przez te dwa miesiące nie zdążyłem nawet odwiedzić wszystkich wydziałów, aby poznać pracowników…. Podobno warto rzucić się na głęboką wodę, bo tam jest dalej od dna. Cośw tym jest. W pierwszy dzień pracy uczestniczyłem w mojej pierwszej sesji Rady Miasta, a kilka dni później w pierwszych uroczystościach państwowych. Nie było wyjścia, trzeba było szybko się odnaleźć w nowej funkcji. Otuchy dodaje mi myśl, że kolega z jednego pokoju z akademika został Starostą Słupskim, a inny wójtem Gminy Człuchów. Oni mają zdecydowanie trudniej od mnie…
Dwa miesiące w Urzędzie Miasta. Jakie są Pana spostrzeżenia, plany i zadania? Co udało się już zrealizować?
Podejmowanie zadań i decyzji w urzędzie jest procesem. Przychodząc z zewnątrz trzeba uzbroić się w niesamowitą cierpliwość. Będąc wcześniej przedsiębiorcą nie do końca rozumie się czas realizacji jakiegoś tematu. Po dwóch miesiącach mogę powiedzieć, że w urzędzie wiele rzeczy nie da się zrobić „na już”. Jednak przy odpowiednim podejściu do pracowników można zrealizować niemal wszystko. To taka złota zasada, którą podpatrzyłem u samego Burmistrza. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że pomimo 20 lat sprawowania funkcji burmistrza nie stał się typowym urzędnikiem. W urzędzie mamy świetnych dyrektorów wydziałów, którzy w każdym calu są profesjonalistami.
Cały czas się uczę, poznaję pacę wydziałów i pracowników. Praktycznie uczestniczę we wszystkich spotkaniach i naradach. Mogę się swobodnie wypowiadać i sugerować rozwiązania. Reprezentuję urząd na zewnątrz. Listopad i grudzień to spotkania związane ze Świętem Niepodległości oraz spotkania wigilijno – opłatkowe. Zastępuję burmistrza podczas ważnych spotkań, jak to miało miejsce w przypadku Zgromadzenia Wspólników ZZO Nowy Dwór. Staram się także zintegrować nasz klub radnych. Wszędzie można zrobić coś dobrego dla drugiego człowieka, a stanowisko zastępcy burmistrza zobowiązuje do jeszcze bardziej wytężonej pracy
Dziękuję za rozmowę
Reklama