☐ Chojniczanie po szkodzie – M. Brunka
W obliczu takiej tragedii warto się zatrzymać. Nieszczęście, ludzkie dramaty i skala szkód skłaniają bowiem do pochopnych sądów i słów, które mogą okazać się nie na miejscu. Nie pamiętał o tym pewien wysoki urzędnik, mówiąc bezmyślnie: „Nie będziemy wysyłać wojska do zamiatania liści”. Trudno jednak pisząc o sprawach naszego miasta i powiatu uchylić się od tematu, który pojawia się wciąż w codziennych rozmowach i informacjach z kraju i regionu. Klęska żywiołowa, której doświadczyliśmy nie ma precedensu w powojennej historii powiatu, i dlatego warto z niej wynieść jakieś nauki na przyszłość.
Po pierwsze ostrzeżenie!
Wielu naszych samorządowców rozpoczyna dziś mówienie o nawałnicy od reakcji na wywołane nią szkody. Tymczasem wypadałoby się raczej skupić nad formami zapobiegania zniszczeniom i ofiarom takich zdarzeń, a przynajmniej wstępnej minimalizacji ich skali. Oczywiście nie sposób uchronić lasu przed trąbą powietrzną, nie jest możliwe pospieszne zabezpieczenie dachu w taki sposób, aby nie zerwał go wiatr. Możliwa jest natomiast ewakuacja zagrożonych osób z miejsc niebezpiecznych, takich jak namioty na polu biwakowym czy „ogródek piwny” na placu miasta. Możliwe jest sprawdzenie okien, prowizoryczne opatrzenie budynków, zabezpieczenie samochodu tak, by nie stał pod drzewem czy w szopie, która grozi zawaleniem. Nie sposób uchronić się przed wszystkimi możliwymi zdarzeniami, ale nieszczęścia mają to do siebie, że wszędzie są podobne, a zatem i przewidywalne. A zatem ostrzeżenie „na czas” mogłoby powstrzymać przed niepotrzebną podróżą, dałoby być może czas na powiadomienie osób, które znajdowały się w miejscach niebezpiecznych, wreszcie gwarantowałby postawienie w stan gotowości odpowiednich służb, przyśpieszenia nadejścia pomocy itp. Przypomnijmy sobie ostatnie ostrzeżenia dla mieszkańców niektórych stanów USA o nadciągającym huraganie Harwey. Osoby prywatne, instytucje, służby publiczne – wszyscy zabezpieczali siebie i innych przed nadchodzącym kataklizmem. Gdy zaś nadszedł – doświadczyli jego grozy, ale przynajmniej zminimalizowali zagrożenia i mają poczucie, że służby meteorologiczne i instytucje zarządzania kryzysowego ostrzegły wszystkich na czas! Czy to samo możemy powiedzieć o ich odpowiednikach po naszych lokalnych doświadczeniach?
Po drugie reakcja!
Obraz i miarę zniszczeń ukazały nam media, których dzisiejszą cechą są uproszczenia i dramaturgia. Wyobraźnię każdego poruszyła skala tragedii harcerzy w Suszku. Cały kraj wzruszyła ofiarność mieszkańców Lotynia i strażaków, którzy całą noc walczyli o życie bezbronnych ofiar kataklizmu. Hektary powalonego lasu, siła żywiołu widocznego w każdym miejscu zatrzymała reporterów mediów ogólnopolskich w Rytlu, gdzie postawa tysięcy wolontariuszy i zaangażowanie sołtysa Ossowskiego, stały się wzorem dla innych. Ogólne zainteresowanie zmobilizowało wreszcie rząd i wojsko, których pomoc ułatwia likwidację szkód, przywrócenie elektryczności, udrożnienie cieków wodnych i przywrócenie przejezdności dróg. Jednostki ochotniczej i państwowej straży pożarnej jeszcze raz udowodniły jak ważna jest ich rola w takich ekstremalnych sytuacjach. Ale czy służby samorządowe rzeczywiście zareagowały tak jak trzeba? I przede wszystkim kiedy? Sztab kryzysowy zebrany w poniedziałek, to chyba nie najlepsza wizytówka sprawności organizacyjnej! Oczywiście niektórzy samorządowcy mieli gorzej niż inni, jak chociażby pani burmistrz Czerska. Ale już reakcja ze strony straży miejskiej w Chojnicach nie przynosi zbyt wielu powodów do dumy tej formacji. Odsyłanie zainteresowanych uzyskaniem informacji do przeciążonej obowiązkami straży pożarnej nie pomagało nikomu. W sytuacji zjawiska kryzysowego naturalne jest, że każdy uważa iż to jego sprawa jest najważniejsza; wszyscy żądają działań w tym samym czasie. Niemniej, podstawowe zadania muszą być realizowane według wcześniej ustalonych procedur, i w zakresie udzielania informacji, i kierowania poszczególnych służb do konkretnych działań. Czy z tak profesjonalnym podejściem ze strony instytucji samorządowych mieliśmy do czynienia w tych dramatycznych dniach?
Po trzecie likwidacja szkód!
Przejście od etapu ratowania do porządkowania bałaganu, jaki pozostawiła nawałnica jest miarą zdolności organizacyjnych struktur samorządowych. Dzięki mobilizacji mieszkańców, służb i wolontariuszy wszystko przebiega w zasadzie poprawnie. Trudno wymagać, aby w momencie kryzysu nie było trudności. Dlatego pojawiające się uwagi dotyczące drobiazgów, decydujących o surowej ocenie konkretnych poszkodowanych, powinniśmy skonfrontować z realnymi możliwościami osób organizujących pomoc. Musimy pamiętać, że ludzie doświadczeni nieszczęściem mają prawo być niesprawiedliwi w sądach; wymagać więcej niż należałoby wymagać… W sumie jednak społeczeństwo, samorządy, a także instytucje rządowe zdały ten trudny egzamin; może nie celująco, tak jak nasi strażacy czy wolontariusze, ale na tyle dobrze, że możemy patrzeć w przyszłość z nadzieją. W dwa tygodnie po tragedii mowa już głównie o odbudowie, o odszkodowaniach, a nie o ratowaniu ludzi i ich dobytku. Nawet pojawiające się tu i ówdzie komentarze polityczne świadczą o stabilizacji, choć wypadałoby do nich podchodzić z dużym dystansem. Mówiąc jednak odpowiedzialnie o likwidacji szkód musimy pamiętać, iż będzie to zadanie na lata. Chodzi nie tylko o zagwarantowanie ludziom godnych warunków życia, przywróceniu ich gospodarstwom zdolności produkcyjnych, ale i o przywrócenie krajobrazu naszym borom, tak dotkliwie zmienionego przez żywioł. Zainteresowanie mediów i polityków krajowych wkrótce zniknie, a nam nie pozostanie nic innego, jak tylko wpisać do przyszłej strategii rozwoju dodatkowe zadania związane z tym smutnym dziedzictwem.
Po czwarte odpowiedzialność!
Wobec zmieniającego się klimatu należy spodziewać się, że będzie przybywać skrajnych zdarzeń pogodowych. Stąd należy krytycznie ocenić wydarzenia z połowy sierpnia. Zawiedli ci, których obowiązkiem było powiadomienie nas o zagrożeniu. W naszym klimacie fronty burzowe mają charakter chaotyczny i mogą w sposób trudny do przewidzenia słabnąć lub gwałtowanie przybierać na sile. Nie ulega wątpliwości, że na kilka godzin przed uderzeniem nawałnicy w naszym powiecie było jasne, że skala wiatru będzie druzgocąca. Wygląda na to, że nikt nie zadał sobie trudu śledzenia prognozy pogody. Zignorowanie oficjalnego ostrzeżenia było kroplą, która przelała czarę goryczy.
Po piąte program!
Zarządzanie kryzysowe na szczeblu lokalnym nie może być traktowane po macoszemu…Bez koordynacji, zaangażowania wszystkich służb lokalnych, wysokiego profesjonalizmu kierowników tych jednostek kolejne zetknięcie się z potęgą żywiołu zmusi nas do ponownego odrobienia tej samej lekcji od przyrody. A tego przecież nikt z nas nie chciałby przechodzić raz jeszcze.
M. Brunka, K. Kaczmarek
Reklama