☐ Andrzej Lorbiecki. Trzy cmentarze – trzy tablice. Część 2 – Terror.
Dobrosąsiedzkie stosunki panujące po I wojnie światowej, zatarły czujność Polaków. Nikomu, nawet w najbardziejchorobliwych i koszmarnych marzeniach do głowy nie przyszło, że wczorajsi dobroduszni sąsiedzi zmienią się w potworną hitlerowską bestię i nie cofną się nawet przed dokonaniem mordu, by zagrabić dom, umeblowane miesz- kanie, czy teren urodzajnej ziemi. Taki plan, Niemcy realizowali, poprzez konspiracyjną robotę, już kilka miesięcy przed wybuchem wojny. Za cichym przyzwoleniem władz odbywały się spotkania Niemców, które z każdym tygodniem stawa- ły się coraz częstsze, aż w końcu otwarcie zaczęli obrażać polskie władze i wojsko, a przez groźbę nadejścia nie- mieckiej armii starali się szerzyć panikę wśród mieszkańców Chojnic. Powstawały specjalne biura gdzie sporządzano listy inteligencji polskiej, działaczy związkowych i uczestników I wojny światowej.”Niemka, ziemianka Wehr w Kęso- wie urządzała u siebie zjazdy i ćwiczenia wojskowe dla młodzieży niemieckiej zakrojone na wielką skalę ”. „W Choj- nicach gromadzili się Niemcy w restauracji „ciotek Heinrich” w hotelu Engla przy ul. Młyńskiej”. Zaczęły dziać się dziwne rzeczy, synowie co zacniejszych Niemców, wyjeżdżali do Niemiec. Młodzi członkowie „Jungdeustche Partei” na krótko przed wojną, cichaczem opuszczali miasto. „Np. restaurator chojnicki Rohde, uciekłszy do Niemiec, w prze- mówieniach radiowych w ohydny sposób szkalował Polskę, opowiadając o rzekomo doznanych cierpieniach i prześladowa- niu, na skutek którego był zmuszony uciekać w granice swej ”Wielkiej Ojczyzny” .
Teraz po wkroczeniu niemieckich wojsk, przybyło gestapo a wszystkie te osoby zaczęły wracać, jednak już w różnorodnym umundurowaniu, najczęściej SA i SS. Część pozostałych na miejscu Niemców, pozakładało zielone opaski Selbstschutzu czując się panami życia i śmierci. „W dniu niemieckiej inwazji Chojnice były miastem wymarłym. Tuż przed rozpoczęciem działań wojennych większość Polaków zdążyła uciec w głąb Rzeczypospolitej, a pozostała część wraz z Niemcami ukryła się w piwnicach” … . „Mimo podniosłych chwil nie zapomniano o pozostałych w mieście Pola- kach, którym polecono stawić się na rynku. Po szybkiej selekcji, mężczyzn wywieziono do tymczasowych obozów, tym samym pozbywając się przyszłych działaczy wolnościowych. Oczywiście za pierwszym razem nie udało się wyłapać wszystkich potencjalnych wrogów Rzeszy, dlatego na rozkaz Gestapo powołano „Selbstschutz”- paramilitarną organi- zację składającą się z cywilnych Niemców, którzy dokonywali aresztowań miejscowych Polaków, a nierzadko sami ich rozstrzeliwali”. Uczestnicy I wojny światowej znając rycerskość Niemców, święcie wierzyli, że sprawy się wyjaśnią a zatrzymani wrócą do domów. Rzeczywistość okazała się całkowicie inna, wręcz niewiarygodna, aresztowania stały się codziennością. Nie widziano już nigdzie ratunku i schronienia. Każdy Polak czuł się na śmierć zaszczutą zwierzyną. Po aresztowanych osobach zaczął ginąć ślad. Maria Ulandowska zeznała do protokółu przed sędzią okręgowym Janem Ornasem: „Dnia 2 października 1939 roku wróciłam wraz z mężem i dziećmi z ucieczki do Chojnic. Mieszkanie moje było wówczas zajęte przez niejakiego Jana Lange oraz jego rodzinę. Moje starania o odzyskanie mieszkania spełzły na niczym(…). Elżbieta Lange oświadczyła otwarcie: „przecież ona (odnosiło się to do mnie) nie może mieszkania tego uzyskać, gdyż ja jestem Volksdeutsch”, Eryk Lange zaś oświadczył w mej obecności w komendanturze, iż mój mąż był powstańcem i że w kartotekach niemieckich figuruje jako narodowiec(…). Dnia 24 października 1939 roku wezwało Gestapo syna do zgłoszenia się w ich biurze. Wieczorem tegoż samego dnia, przechadzając się koło bu- dynku Gestapo, usłyszałam z piwnicy głos mego syna, który mi oznajmił, że on i ojciec zostali zamknięci(…). Według wszelkiego prawdopodobieństwa mąż i syn zostali dnia 27 października wywiezieni z więzienia samochodem i przy drodze do Igieł, za laskiem miejskim rozstrzelani. Niemiec Nussbaumer powiedział mi kiedyś: „niech pani sobie zapamięta cztery nazwiska: Schau, Schroeder, Arndt i Rott” .
Zbieg okoliczności sprawił, że właściciel autobusu kursującego na trasie Chojnice – Charzykowy, Kazimierz Zabłocki zamieszkały w Chojnicach przy ul. Batorego nr 2, znalazł się 2 września w okolicach Świecia, gdzie po niedawno stoczonej potyczce leżały trupy niemieckich żołnierzy. Gebelsowska propaganda działała. Niemcy oskarżyli go o bestialskie znęcanie się nad tymi żołnierzami. Najpierw go pobili a następnie aresztowali. Dodatkowo oskarżono go o udział w Bydgoskiej „Krwawej Niedzieli” chociaż Zabłocki w Bydgoszczy wcale nie był. Niemiecka prasa opisywała go jako Masowego mordercę z Chojnic. Zarzucano mu szereg morderstw dokonanych na Niemcach w Borach Tucholskich. Następnie wsadzono go do klatki i zakutego w kajdany obwożono po całym Pomorzu, głosząc, że jest to ten bandyta co zjadał na żywca Niemieckich żołnierzy. Bo podczas aresztowania bezbronnemu oficerowi wydłubywał oczy, odciął język a następnie próbował obciąć palce. Zabrockiego niemiłosiernie katowano a dla spotęgowania cierpień karmiono go słonymi śledziami. Nie wiadomo co ostatecznie stało się z Zabłockim, można jednak przypuszczać, że kiedy stał się już niepotrzebny niemieckiej propagandzie po prostu zamordowano go.
Już w pierwszym dniu wojny otwarto obóz dla internowanych w chojnickim więzieniu, który podlegał Wermachtowi. W dniu 7 września 1939r. został przejęty przez 2 Einsatzkommando IV grupy operacyjnej policji bezpieczeństwa. W listopadzie 1939 roku placówkę tę przejęło Gestapo. Rozstrzeliwania uwięzionych w obozie Polaków przeprowadzano od pierwszych dni założenia obozu, jednak najwięcej w okresie od 20 października do 15 listopada 1939 roku. Więźniowie obserwując przez kraty swoich cel, zdążyli zauważyć że pod nadzorem Selbstschutzu ładowano wywoływanych więźniów na samochody i wywożono ich w nieznanym kierunku. W październiku 1939 roku wywie- ziono z obozu około 50-osobową grupę Polaków do obozu w Bydgoszczy, mieszczącego się w koszarach 15 pułku artylerii lekkiej. W grupie tej były trzy kobiety, wśród nich żona posła na sejm polski – Bronisława Stammowa i Irena z Wolszlegierów Nieżychowska z Szynfeldu (dzisiaj Nieżychowice). 20 października 20 więźniów z tej grupy (wśród nich wspomniane trzy kobiety) zostało wywiezionych z obozu w Bydgoszczy i zamordowanych w Fordońskiej „Dolinie śmierci”. Grób Bronisławy Stammowej udało mi się odnaleźć. Mogiła znajduje się na otwartym w 1946r. „Cmentarzu Bohaterów Bydgoszczy” na wzgórzu Wolności. Nekropolia kryje zwłoki 1169 mieszkańców Bydgoszczy i okolic zamordowanych w okresie okupacji niemieckiej. Być może znajdują się tam zwłoki 20 pozostałych wywiezionych, w tym zwłoki Ireny Nieżychowskiej figurujące jako NN.
Pierwszym znanym mordem w Chojnicach, było rozstrzelanie 15 września 1939r. w „Lasku Miejskim” trzech polskich mieszkańców miasta.
Byli to:
1.Bembenek Michał zam. przy ul. Młyńskiej nr 16, urzędnik państwowy ratusza miejskiego. Aresztowany przez Gestapo na początku września za przynależność do Polskiego Związku Zachodniego.
2.Schöen Leon zam. Przy ul. Marszałka Piłsudskiego Nr 27, kolejarz, maszynista parowozu. Aresztowany przez Selbstschutz 11 września 1939r, podczas rewizji domowej (denuncjacja).
3.Szrajber Władysław zam. Rynek Nr 1, uczeń gimnazjalny. Aresztowany za wybicie szyby w oknie u Niemca Benewitza.
To historyczne miejsce, do dnia dzisiejszego, nie doczekało się upamiętnienia – chociażby małą tabliczką opisującą to wydarzenie.
Maria Mazurkiewicz zeznaje do protokółu: „Dnia 3 listopada 1939r. o godz. 16.30 został mój mąż Bolesław Mazurkiewicz przez byłego fryziera i obywatela polskiego Ziemmana aresztowany i odstawiony do więzienia w Chojni- cach… Następnego dnia, będąc w więzieniu, dowiedziałam się od dozorcy więziennego, że mój mąż został zwolniony. Gdy temu nie dałam wiary i płakałam, obecny w więzieniu Engiel wyrzucił mnie za drzwi. Przed bramą więzienną mówi- ły mi kobiety, że przed miej więcej godziną wyjechał z podwórza samochód policyjny i że widziały nogi ludzkie. Naliczyły razem 13 mężczyzn i jedną kobietę. Widziały też, że samochód odjechał w kierunku lasku miejskiego. Janina Reszkowa mówiła mi później, iż jadąc dnia 4 listopada, około godziny 16-tej rowerem do Bachorza, została na skraju lasku przestrzeżona przez chłopców, by nie jechała drogą na Chojniczki, gdyż tam Niemcy rozstrze- liwują Polaków… Jadąc w kierunku Jarcewa słyszała strzały i krzyki ludzkie”.
Chojnickie więzienie zapełniało się w zatrważającym tempie. Zmusiło to Niemców do znalezienia nowego miejscatortur i przetrzymywania więźniów, a odpowiednie rozwiązanie znalazło się już w październiku. Było nim zaadopto- wanie gmachu Krajowych Zakładów Opieki Społecznej przy ulicy Igielskiej, którego 218 pensjonariuszy rozstrzelano 20 października 1939 roku. Ogólna liczba umysłowo chorych w Zakładzie wynosiła 219 osób. Rozstrzelano tylko 218 gdyż jeden z chorych nazwiskiem Kleinschmidt został przez Niemców zapomniany. Budynek ten był dla Niemców miejscem idealnym, stał na uboczu, poza miastem, tym samym z daleka od niepożądanych świadków. Z Zakładów jedyną i ostatnią drogą więźniów była trasa w kierunku pól igielskich, gdzie w dolinie, zwanej „Doliną Śmierci”, dokonywały się ostatnie sceny z życia.
Podobnie rzecz miała się z rodzinami chojniczan pochodzenia żydowskiego. Zgodnie z hitlerowskim programem ekster- minacji, ta nacja nie miała prawa istnieć, a cała ich wina polegała tylko na tym, że byli Żydami. Zostali aresz- towani przez członków Selbstschutzu, wywiezieni do „Doliny Śmierci” i wymordowani.
A oto ich lista:
1.Damm Max – właściciel odlewni metali; żona i matka Maksymiliana zamieszkiwali w Chojnicach przy ul. Dworcowej Nr 13.
2.Falkenstein Zygmunt – właściciel domu, handlarz skórą i rzeźnik; żona i córka lat 7 zamieszkiwali w Chojnicach przy ul. Podmurnej Nr 9.
3.Izraelska Berta – hafciarka; stara panna zamieszkała w Chojnicach przy ul. Gdańskiej Nr 12 (dziś T.Kościuszki) oraz Izraelska Franciszka – hafciarka; siostra Berty zamieszkała w Chojnicach przy ul. Gdańskiej Nr 18 (dziś T. Kościuszki).
4.Saalfeld – kuśnierka, pracownica firmy Ottona Welland zamieszkała w Grunowie (za stacją PKP).
5.Schwarz – kupcowa, żona Arthura; córka lat 16 zamieszkiwali w Chojnicach przy ul. Piłsudskiego Nr. 15.
6.Todtenkopf Adolf , handlarz; żona oraz syn lat 21 i córka lat 20 zamieszkiwali w Chojnicach przy ul. Nowe Miasto Nr 15.
W Chojnicach razem wymordowano sześć rodzin pochodzenia żydowskiego w ilości 15 osób. Po wojnie ich ciała zostały ekshumowane i pochowane na cmentarzu Zbrodni Hitlerowskich.
Reklama