☐ Lipy i klony pod topór? O nie, ten numer nie przejdzie!
Gdyby nie presja wielu środowisk i pospolite ruszenie mieszkańców, to ulica Towarowa w Chojnicach stałaby się betonową pustynią. Ale ze ścieżką rowerową zamiast rosnących tu lip i klonów. 12 czerwca, już po zmianie decyzji w ratuszu, był tam ekologiczny happening.
Pierwsi zaprotestowali pszczelarze. Potem dołączyło do nich stowarzyszenie Chojnicki Alarm Dla Klimatu, a Stowarzyszenie Ekologiczno-Kulturalne „Wspólna Ziemia” na Facebooku rozpoczęło zbiórkę podpisów przeciwko wycince.
Chcieli dobrze
Wszystkich oburzył projekt budowy ścieżki rowerowej po linii najmniejszego oporu, a więc kosztem drzew (ok. 40). Towarowa ma chodnik po jednej stronie, gdy jeszcze były widoczne linie, to tuż przy nim była także prowizoryczna „ścieżka” dla rowerów i nadal jest tu dosyć miejsca, by wszystkie funkcje pogodzić. Tylko, że na to nie wpadli projektanci. A dokładnie, jak tłumaczył burmistrz Arseniusz Finster, oni chcieli dobrze, bo wydzielić osobny trakt dla pieszych i osobny dla rowerzystów, żeby było bezpieczniej. Tak jak to wynika z unijnych dyrektyw. Drzew nie wzięli pod uwagę. Dlaczego? Bo na ogół podchodzi się do nich dość niefrasobliwie – przecież można wyciąć, bo posadzi się nowe… Tyle, że na nowe czekać będziemy kilkadziesiąt lat, a przez ten czas przyroda – a także ludzie – ucierpią.
Hasła na sznurku
Mimo więc tego, że burmistrz obiecał, iż projekt zostanie zmieniony i że drzew nikt nie ruszy, stowarzyszenie Chojnicki Alarm Dla Klimatu zdecydowało się 12 czerwca na happening. Po co? By przypomnieć, że nie można podejmować pochopnych decyzji, że drzewa to wielka wartość, nie tylko dla krajobrazu. Przy każdej lipie i przy każdym klonie, już oznakowanych do wycinki, stanęli uczestnicy akcji. W ręku mieli hasła – niektóre całkiem serio, inne dowcipne – i albo stali z nimi przez godzinę wzdłuż jezdni, albo przytwierdzali je do drzew. Za pomocą sznurka, nie gwoździ! Przyszli na Towarową nauczyciele i uczniowie, byli pszczelarze i ci, którzy dowiedziawszy się z mediów o akcji, zechcieli dołączyć.
–To są stare drzewa – powiedział nam jeden z pszczelarzy. – Nie rozumiem, jak można je tak lekką ręką skazać na wycinkę. Dobrze, że ktoś poszedł po rozum do głowy.
A podpisów pod petycją do burmistrza udało się zebrać ponad 1400. Przekazał je w ratuszu Radosław Sawicki ze stowarzyszenia „Wspólna Ziemia”.
Tekst i fot. Maria Eichler
Reklama