☐ Nie da się ukryć – kochamy operetkę !
Ten fenomen powinni przeanalizować socjolodzy. Jak to jest, że chcemy w nieskończoność słuchać tych samych arii i pieśni? Miłośnicy muzyki odpowiedzą po prostu, że jak coś jest dobre, to wpada nam w ucho i tysiąc razy!
Po raz dziewiąty 10 i 11 sierpnia w fosie miejskiej mogliśmy uczestniczyć w Nocach Operetkowych. Ich program jest dziełem Orkiestry Symfoników Bydgoskich pod batutą Marka Czekały, szczegóły dopina Emilia Czekała-Mielewczyk, a na scenie pojawiają się artyści z różnych stron Polski, ale i spoza kraju.
Wesoła ta wdówka
W tym roku pierwszy wieczór należał do „Wesołej wdówki”, czyli jednej z najpopularniejszych operetek Franciszka Lehara. Orkiestrę poprowadził Mirosław Kril, a na scenie pojawili się śpiewacy z różnych scen operowych i operetkowych w kraju, a także tancerze baletu Opery Lwowskiej. Szczególną uwagę przykuwała kreacja Oskara Jasińskiego w roli hrabiego Daniły. Bo wciąż jeszcze rzadkością są nienaganna dykcja i wyśmienita gra aktorska, a to u Jasińskiego akurat jest bez zarzutu. Poza tym operetka Lehara może się podobać i dziś z racji wspaniałych arii, w tym słynnej „Usta milczą, dusza śpiewa…”, którą chojnicka publiczność zna już na pamięć i nawet nieźle śpiewa. Na dodatek zabawne libretto, liczne sceny humorystyczne i nawet takie podteksty, ile to trzeba się natrudzić, żeby zadowolić ojczyznę… W sumie dobrze się słuchało i nieźle oglądało.
Viva Italia!
Drugi wieczór pt. Viva Italia miał jeszcze więcej atutów. Ach, czego tu nie było! Nie tylko najsłynniejsze arie operowe Pucciniego czy Verdiego, ale też pieśni neapolitańskie, które znamy i nucimy wszyscy, na dodatek ogniste tango na akordeonie i równie energetyczny (włoski!) czardasz też na tym instrumencie, a do tego melodie z Włoch lub z tym krajem kojarzone, jak filmowy motyw z „Ojca chrzestnego”. Orkiestra Symfoników Bydgoskich pod batutą Marka Czekały, w roli konferansjerki jego córka Emilia, która urządziła krótką lekcję geografii i historii kultury Włoch, ale zdradzała też tajemnice rodzinnego domu, wyznając, że kot jej rodziców wcale nie ma na imię Saksofon ani Walc, jest po prostu Browarkiem…To ona przypomniała o bogactwie włoskiej kuchni, o smakowitej pizzy i makaronach we wszelkich możliwych postaciach, ale nie zapomniała o najważniejszym – anonsowaniu artystów, którzy oczarowali 11 sierpnia widownię (pękającą w szwach). Pełna wdzięku Marta Ustyniak, ujmująca Antonella de Chiara (obie pięknie zaśpiewały Kocią arię Rossiniego), najlepszy raper (udowodnił to!) wśród tenorów, czyli Adam Sobierajski oraz wirtuoz akordeonu Armando Rizzo – to oni sprawili, że słuchacze wstali z miejsc i domagali się bisów. Tak, to był naprawdę niezapomniany wieczór i nawet pogoda nie spłatała figla.
Co będzie za rok?
Za rok jubileuszowa, dziesiąta już edycja Nocy Operetkowych i już dziś zastanawiam się, czym zaskoczą nas organizatorzy. I gdzie nas pomieszczą, bo cóż, jest z tym coraz większy kłopot… Jak zdradza Emilia Czekała-Mielewczyk, plany już są, ale oczywiście mają być niespodzianką. Więc na razie musimy zadowolić się tym, że artyści chwalą nas za podnoszenie poprzeczki i za to, że nie zadowolimy się byle czym. To dla nich także doping, by wymyślać taki program, który poruszy słuchaczy. Liczymy na to, że tak będzie właśnie za rok!
Tekst i fot. Maria Eichler
Reklama