☐ Noc Muzeów w muzeach. I nie tylko
Przez cały rok może być bardzo umiarkowana żądza odwiedzin w muzeach. Ale w Noc Muzeów te placówki na ogół pękają w szwach. Nie inaczej było w Chojnicach.
18 maja trudno było zdecydować, gdzie pójść – czy do schroniska dla nieletnich, czy na cmentarz ofiar II wojny światowej, czy na wystawę, na koncert, czy do kościoła. Wszędzie coś się działo. Atrakcja goniła atrakcję i skołowani chojniczanie chwytali się za głowę, co zrobić, żeby zaliczyć jak najwięcej. Nie dało rady zobaczyć wszystkiego, niestety…
Poczuj sztukę
Ale pójście do obydwu chojnickich muzeów było punktem honoru, wszak muzea były bohaterami tego dnia, a właściwie Nocy. U Rydzkowskiego drzwi się nie zamykały i wszystkie piętra w Bramie Człuchowskiej były oblężone. Mimo, że tu była tylko jedna nowinka – wystawa plakatu niepodległościowego z muzeum w Chicago. Ale w recepcji można było się zaopatrzyć w okolicznościową zakładkę i magnes z Rydzkowskim i Bramą Człuchowską. Na samej górze zachwyty budziły hafty Leonarda Brzezińskiego, bo faktycznie jest to mistrzostwo, jakich mało. I w dodatku dzieło mężczyzny! Za to w Kurzej Stopie dzieciaki miały frajdę, bo na parterze mogły uczestniczyć w niezwykłym eksperymencie odczuwania sztuki wszystkimi niemal zmysłami. To dla nich przygotowano interaktywną wystawę „Poczuj sztukę”. Na górze zaś wyeksponowano zbiory z Galerii Polskiej Sztuki Współczesnej. Kto ich jeszcze nie widział, miał pewnie frajdę.
Górale i akty
Tymczasem basztę na Sukienników, czyli Muzeum Janusza Trzebiatowskiego zaanektowali górale! Co prawda nie byli aż tak zaborczy, żeby pokusić się o zagarnięcie całości, ale jednak trochę przestrzeni zajęli. Na parterze można było spotkać rzeźbiarza i malarza na szkle Włodzimierza Ostoję-Lniskiego z Czerska. Pokazał nam swoje obrazki i drzeworyty. O tych ostatnich powiedział, że mało kto już je robi, dlatego są w cenie. Święci z obrazków Ostoi-Lniskiego nadają się do powieszenia na ścianie, bo dobrze im z oczu patrzy, a kolory mają wyraziste. Kto
nie chciał przyglądać się świątkom i nie gustował w góralskiej tradycji, mógł oglądać dzieła Janusza Trzebiatowskiego. Budziły różne emocje i refleksje. – Ta to chyba z Oświęcimia – komentował zwiedzający jeden z aktów.
Na marginesie tego pospolitego ruszenia do muzeów i przybytków kultury można napisać tylko tyle, oby takich Nocy było więcej. Tzn. niekoniecznie Nocy. Oby i w dzień chojniczanie mieli ochotę zobaczyć, co słychać w ich muzeum. Co można tam zobaczyć i czy jest to ciekawe. Marzenie ściętej głowy? Chyba nie! Kultura to podstawa. Prędzej czy później każdy do tego dojrzeje…
Tekst i fot. Maria Eichler
Reklama