☐ Śląsk na stulecie powrotu Chojnic do ojczyzny
Co prawda główne uroczystości setnej rocznicy powrotu Chojnic do Polski odbędą się dopiero w styczniu przyszłego roku, ale świętowanie zaczyna się już teraz. Mocny akcent września to występ zespołu „Śląsk” w hali Centrum Parku.
Tak jak w przypadku Mazowsza, widzowie byli oszołomieni perfekcją śpiewu i tańca, pięknem układów choreograficznych i tempem, w jakim tancerze i śpiewacy zmieniali stroje, by pokazać tradycje różnych regionów Polski.
Sześć ton strojów
Na scenie oglądaliśmy ogniste krakowiaki i góralskie tańce z ciupagami, ale także mazury i kujawiaki. Kostiumy mieniły się wszystkimi kolorami, a tancerzom w czasie ewolucji na scenie ledwo ledwo perlił się pot na czole… Program „A to Polska właśnie…” pokazywał urodę ludowych tańców i pieśni i pewnie nikogo nie pozostawił obojętnym. Bo nawet jeśli się folkloru nie lubi, to warto docenić mistrzostwo gości ze Śląska. Legendarny zespół założony przez Stanisława Hadynę wozi ze sobą aż 6 ton strojów!
Jedyny „kiks” związany z tym koncertem polegał na tym, że organizatorzy tak wyśrubowali ceny biletów, że nie wszystkie się im sprzedały. Efekt? Resztki były rozdawane za darmo. Trochę to jednak nie fair wobec tych, którzy wysupłali pieniądze na to wydarzenie. Może na przyszłość trzeba jednak pohamować apetyt i zejść z ceną. 120 zł za jeden bilet to spory wydatek, zwłaszcza jeśli wybiera się cała rodzina… Wiem, że były bilety i po 80 zł, ale to wciąż dużo w stosunku do przeciętnej pensji.
Zatańcz kołomajkę
O tym, że warto pamiętać o tanecznych tradycjach, przekonuje już od kilku lat w Chojnicach tancerz i choreograf Wojtek Chylewski, który tuż po koncercie Śląska (14 września) zaprosił w poniedziałek 16 września na Stary Rynek na VI Miejski Dzień Tańca Ludowego. Dzieciarnia z miejscowych szkół, wsparta przez tancerzy z zespołów folklorystycznych z Brus i Czerska, ćwiczyła poloneza, a potem pod okiem Chylewskiego uczyła się nowego tańca – kołomajki. Bonusem była możliwość popatrzenia na mistrzowską parę z zespołu Krebane, która zatańczyła krakowiaka, mazura, oberka i kujawiaka. Na koniec wszyscy mieli okazję ruszyć do tańca.
Ta impreza na szczęście nie była biletowana, a chodziło w niej tylko o radość tańca i znajomość tej dyscypliny. A z tym drugim nie jest najlepiej. Co ciekawe dotyczy to też tańca współczesnego, bo jak opowiada dyr. ChCK Radosław Krajewicz, na występie tancerzy Teatru Tańca z Poznania zdarzało się u nas trzaskanie drzwi i demonstracyjne opuszczanie sali…
Tekst i fot. Maria Eichler
Reklama