☐ Andrzej Lorbiecki: Operacja „Wózek”
Pozyskanie informacji o sile i zamiarach potencjalnego przeciwnika decydowało nieraz o przetrwaniu całych społeczności. W Polsce, w dwudziestoleciu międzywojennym zadania takie realizował Oddział II Sztabu Generalnego. Prowadził on działania wywiadowcze i kontrwywiadowcze na terenie Rzeczypospolitej i poza jej granicami. W sferze jego zainteresowań, w naturalny sposób znalazły się również Niemcy. Operacje „Ciotka” przemianowana na „Wózek” to najbardziej spektakularna akcja polskiego wywiadu II RP. Ściśle związana jest ona z nazwiskiem kpt. (od 1936 r. majora) Jana Henryka Żychonia, który od 15 stycznia 1930 r. został przeniesiony wraz z Ekspozyturą Nr 3 Oddziału II Sztabu Głównego w Poznaniu, do Bydgoszczy i objął stanowisko kierownika wywiadu wojskowego na terenie Pomorza. Decyzja o przeniesieniu Ekspozytury do Bydgoszczy była potrzebą zabezpieczenia interesów Polskich w Wolnym Mieście Gdańsku.
To w gabinecie kapitana Żychonia w maju 1930 roku zrodził się plan śmiałej operacji, którą opatrzono początkowo kryptonimem „Ciotka”. Podczas jednej z narad, dotyczącej problematyki tranzytu kolejowego z Rzeszy do Wolnego Miasta Gdańska. Akcja „Ciotka” w jej pełnym rozwinięciu była dziełem Żychonia, choć już w latach dwudziestych dość powszechnie używano w Oddziale II określeń „ciotkowanie” (przeglądanie poczty) i „ciotkarze” (agenci pracujący nad korespondencją). Podstawy sieci agenturalnej do akcji „ciotka” na liniach kolejowych przechodzących przez Chojnice i Wejherowo utworzył kpt. Włodarkiewicz. Jednymi z najwcześniej zwerbowanych byli chojniccy urzędnicy pocztowi: Albert Podlewski ps. „August Kamiński” (nr agenta 554), Franciszek Lela ps. „Berendt”(nr 556), Józef Mechlin ps. „Jurand” (nr 567) i Władysław Kręcki ps. „Krause” (nr 1058), później dołączyli do nich Leon Żychski ps. „Zimmer” (nr 1265) i Teofil Bielawski ps. „Teodor Rog” (nr 1266). Od 1933 r. intensywne prace perlustracyjne prowadził kierownik pociągów tranzytowych Leon Drążkowski ps. „Franz Berg”(nr 1132). W akcji „ciotka” uczestniczyli też naczelnicy urzędów pocztowych nr 1 i 2 w Chojnicach i Wejherowie.
Efektami prac wywiadowczych posterunku chojnickiego były meldunki, szkice, fotografie oraz zdobyte dokumenty i wyposażenie. Informacje zdobyte przez współpracowników i pracowników PO 2 (posterunek oficerski II) były zapisywane przez oficera w formie meldunków, a następnie wysyłane do centrali w Bydgoszczy, gdzie podlegały ocenie referatu ewidencyjnego ekspozytury, a następnie kpt. Żychonia.
Akcja „Wózek” miała na celu wykradanie niemieckich dokumentów z poczty tranzytowych pociągów. Do pracy dla polskiej agentury wciągnięto zawodowych przestępców takich jak kasiarze. Z ich pomocą przechwytywano najcenniejsze niemieckie sekrety i to w taki sposób, że Abwera niczego sobie nie uświadomiła.
Kpt. Żychoń w pełni wykorzystał fakt, iż przez teren województwa pomorskiego przechodziły linie kolejowe łączące Pomorze Zachodnie z Prusami Wschodnimi. Przez Chojnice przechodziła główna lądowa trasa zaopatrzeniowa dla pierwszego okręgu wojskowego Reischwery. Okręg tworzyły oddziały wyjątkowo niebezpieczne dla Polski, gdyż oddalone od Warszawy o niewiele ponad 100 km mogły zagrozić stolicy. Pod Chojnicami zbiegały się linie kolejowe ze Szczecinka (kierunek Szczecin) i Piły (kierunek Berlin), które dalej biegły przez Tczew do Malborka i Prus Wschodnich. Przez Wejherowo przechodziła linia łącząca Szczecin z Gdańskiem i również z Prusami Wschodnimi. Niemiecki tranzyt przez Pomorze składał się z trzech etapów. Na pierwszej stacji w Polsce (na przykład w Chojnicach lub w Strzebielinie pod Wejherowem, polscy kolejarze przejmowali nadchodzące składy. W przypadku pociągów towarowych i wagonów pocztowych, Niemcy zamykali i od 1931 r. plombowali drzwi. Dalej jechały one z polską obsadą i w Prusach Wschodnich były przekazywane kolejarzom niemieckim. W wagonach pocztowych znajdowała się również korespondencja tajna Reischwery, policji niemieckiej i placówek Abwery w Prusach Wschodnich. Według ustaleń Oddziału II, Niemcy odnotowywali jedynie liczbę worków z przesyłkami, nie ewidencjonując jej zawartości. Stwarzało to kilka możliwości.
Po włamaniu do wagonów można było wykonać fotokopie ważniejszych dokumentów lub nawet zatrzymać pakiety korespondencji i podrzucić je do worków w następnym pociągu. Przewożone w dużych ilościach wyposażenie wojskowe np. maski gazowe, mundury, sprzęt optyczny, czy fragmenty uzbrojenia można było po prostu wykraść. Wymagało to zwerbowania maszynistów (którzy zwalniali bieg pociągu w odpowiednich miejscach), załóg konduktorskich. Oprócz agentów wywiadu do przeprowadzenia akcji niezbędni byli nie tylko kolejarze i pocztowcy, ale także osobnicy o dość szczególnych predyspozycjach, a mianowicie… włamywacze i kasiarze. Kandydatów szukano w więzieniach, w zamian za współpracę z wywiadem proponując złagodzenie kary. Pozyskano ich ostatecznie dzięki kierownikowi Urzędu Śledczego z Poznania, komisarzowi Żbikowskiemu. Tak skompletowaną ekipę zaopatrzono w odpowiednie narzędzia: łomy, młotki, obcęgi, niemieckie plombownice oraz pieczęcie lakowe. Osoby te włamywały się do zaplombowanych wagonów. Agentów włamujących się do wagonów nazywano „Kunami”.
W sierpniu 1930 roku agenci nr 554, 567, 556 i 1058 przeglądali pocztę niemiecką w pociągach linii Chojnice – Malbork, zaś agenci nr 564 i 565 w pociągach kursujących miedzy Malborkiem a Wejherowem. W styczniu 1931 r. kpt. Włodarkiewicz powiadomił ekspozyturę, że „ciotkarze” muszą pracować bardzo ostrożnie, gdyż Niemcy znacznie zwiększyli czujność. Przesyłki Reischwehry zostały lepiej zabezpieczone lakiem i dłużej trwało jej rozpakowywanie i powrotne pakowanie. Od jesieni tego roku agenci na linii Strzebielino – Malbork w ogóle nie pracowali, ponieważ Niemcy zaczęli plombować worki z przesyłkami. Dopiero w połowie 1932r. kierownik PO 2 rozpoczął rozmowy z kierownikiem Urzędu Pocztowego Nr 1 w Chojnicach, aby uzyskać niemieckie plomby do worków. Wkrótce skonstruowano specjalną plombownicę i prace mogły być wznowione. Już po likwidacji chojnickiego PO 2 akcję „Ciotka” przejęli oficerowie PO 6 z siedzibą w Poznaniu, przeważnie wykorzystując wcześniej przyjętych współpracowników. Od 1935 roku w akcji brał udział kolejarz z Chojnic Jan Zaborowski ps. „Franciszek Lűdtke” (nr 1217), był pomocnikiem Leona Drążkowskiego i podobnie jak on, wraz z nadejściem Niemców, uciekł z Chojnic.
Część 2 już niedługo
Reklama