☐ Atrakcje wyspy Gozo w archipelagu Maltańskim
Dostać się na Gozo jest łatwo, miło i przyjemnie, o ile jesteście na Malcie. Jeżeli nie, możecie dopłynąć na wyspę z niedalekiej Sycylii, to niespełna 100 km. Z tamtejszego portu Pozzallo odpływają promy, w większości na Maltę, ale podobno można trafić na taki, który zawiezie was na Gozo.
Jeżeli nie jesteście ani na Malcie ani na Sycylii wyprawa na Gozo nie będzie ani szybka ani prosta gdyż musicie dolecieć na Maltę, na Gozo nie ma lotniska. Gdyby jednak podróżnicy wybierali tylko te łatwe i przyjemne drogi, mapa świata wciąż była by pełna białych plam.
Nam trafiła się najprostsza opcja. Pewnego ranka zapakowaliśmy wynajęte auto na prom płynący z Malty na Gozo i po 20 minutach byliśmy na miejscu. Po drodze minęliśmy jeszcze maleńką wysepkę Commino ze słynną Blue Lagoon. Faktycznie jest bardzo blue co widać było nawet z pokładu promu. Tą atrakcję jednak zostawiliśmy sobie na następny raz. Ostatnio pisaliśmy o starożytnych monolitach na Malcie. Gozo też ma podobne budowle, ale nie one dziś będą nas zajmowały.
Wyspa Gozo – Pierwsze wrażenie
Jeżdżąc autem po Malcie, najdłuższy odcinek jaki udało nam się przejechać nie przekroczył nigdy 30 km. Na Gozo, odległość z jednego jej końca na drugi to 12 km. Wydawało by się, że będzie ciasno lecz o dziwo, jako kierowca czułem się tam dużo lepiej niż na sąsiedniej Malcie.
Poza kilkoma miasteczkami czy raczej wioskami, wiele się tu nie dzieje. Bardzo nam się to podobało i powiem szczerze, zakochałem się w Gozo. Gdyby nie to, że większość naszych rzeczy została w hotelu na Malcie, zostalibyśmy tu na dłużej.
W porównaniu z większą siostrą, Gozo jest mniej zatłoczone i zurbanizowane. Pomimo, że to maleńka wyspa, bardzo łatwo znaleźć tu tereny absolutnie bezludne i dzikie.
Stolica Gozo – Wiktoria (Rabat)
Pierwsze miejsce, które postanowiliśmy zobaczyć to stolica wyspy Wictoria. Aż do 1897 roku miasto nosiło nazwę Rabat, nadaną mu setki lat wcześniej przez rządzących archipelagiem Arabów. Nazwa została zmieniona przez Anglików z okazji 60 rocznicy rządów królowej Wiktorii.
Miasto jest bardzo ładne i spokojne, jak na stolicę wyspy. Może to zasługa pory roku i wizyty poza sezonem, a może tak tu już jest. Odnieśliśmy niesamowite wrażenie cofnięcia się w czasie do, momentu gdy tubylcy z zaciekawieniem przyglądali się obcym, a ci z kolei nie potykali się co krok o innego turystę. Wrażenie potęgował fakt, że za kilka euro mogliśmy zjeść obiad, napić się kawy i posmakować tutejszych słodkich specjałów. Cisza, spokój, bardzo życzliwi i sympatyczni ludzie dookoła, bardzo mi się tam spodobało, no i jeszcze te ceny!
Miasto leży na stoku najwyższego wzniesienia na wyspie Ta’ Dbieġi i choć jego wysokość to zaledwie 190 metrów nad poziomem morza to robi monumentalne wrażenie. Na jego szczycie stoją ruiny potężnej, zbudowanej przez przybyłych z Hiszpanii Aragończyków twierdzy. Jedynie jej część, ta położona nad samym miastem, została odremontowana. Mimo, że cytadela popadła w ruinę do, dziś jest piękną, zapadającą w pamięć ozdobą Wiktorii.
W mieście, miłośnicy barokowej architektury, znajdą dla siebie ciekawą atrakcję w postaci XVII wiecznej, barokowej katedry. Stoi ona podobno na fundamentach Rzymskiej świątyni, któregoś ze starożytnych bogów. Miejscowa legenda głosi, że po zbudowaniu chrześcijańskiego kościoła, na miejscu poprzedniej świątyni, doszło do zderzenia potęgi dwóch religii. Podobno wszystkie moce natury sprzysięgły się przeciwko wyspie i całymi miesiącami na morzu szalały sztormy a Gozo trzęsła się w posadach. Dziś katedra stoi nadal, a po trzęsieniach ziemi nie ma śladu, widocznie nowy Bóg chrześcijan okazał się silniejszy. Nie traciliśmy więcej czasu na łażenie po mieście, poza nim czekały na nas dużo przyjemniejsze atrakcje.
Miasteczko Marsalforn jest jednym z bardziej uroczych miejsc jakie widzieliśmy na obu maltańskich wyspach. Rozłożyło się budynkami w kolorze piasków na brzegu pięknej, błękitnej laguny, której przejrzyste wody mogły by zawstydzić niejeden basen kąpielowy. Do tego woda okazała się nieprzyzwoicie ciepła i zmieniała kolor w zależności od pory dnia. Gdybym tylko miał duszę poety napisał bym wiersz, fraszkę czy choćby haiku, ale nie jestem więc zdjęcia muszą Wam wystarczyć.
Pomiędzy budynkami nad samą wodą działa wiele firm, mogących pomóc Wam w spełnieniu marzeń o przygodzie na morzu. Z łatwością wynajmiecie tu łódź czy zorganizowaną wycieczkę. Są tu sklepy i kluby dla płetwonurków pełne sprzętu i ludzi, którzy pokażą Wam co z nim zrobić. Przypadkowo trafiliśmy na Polaków prowadzących jedno z takich miejsc i gdyby nie paląca potrzeba ruszenia w dalszą drogę pewnie byśmy skorzystali z ich usług.
[ngg src=”galleries” ids=”120″ display=”basic_thumbnail” override_thumbnail_settings=”1″ show_slideshow_link=”0″]Wybrzeże Salt Pans na Gozo
Wyjechaliśmy z Marsalforn i ruszyliśmy na zachód. Gdybyśmy pojechali na wschód dotarlibyśmy do Ghajn Barrani Bay, ładnej kamienistej zatoki, a dalej do jednej z piękniejszych plaż na wyspie – Ramla Bay Beach.
My jednak pojechaliśmy w lewo i minęliśmy półwysep Qolla I Bajda ze słynnymi domami w skałach, potem zatokę Xwejni Bay by wreszcie w tumanach kurzu i z piskiem opon naszego Peugeota 108 zatrzymać się przy Salt Pans.
Setki lat temu sprytni Maltańczycy podjęli próbę pozyskania soli przez odparowanie wody morskiej w ogrzewanych słońcem, wykutych w miękkiej skale nieckach. Plan się powiódł i przez długi czas Malta była sporym producentem soli morskiej. Dziś już tylko pasjonaci zbierają sól z kamiennych basenów, ale samo solne wybrzeże stało się wielką atrakcją turystyczną.
Okoliczne skały są bardzo miękkie i woda morska wydrążyła w nich setki niewielkich jaskiń, małych zatoczek i oczek wodnych, które mogą służyć za naturalne jacuzzi z widokiem na błękitne morze. Natura oddała do naszej dyspozycji prawdziwe luksusy i to zupełnie za darmo.
Kawałek dalej są dwa znane punkty widokowe Reqqa Point i Wied il-Ghasri z panoramą pięknych i bardzo wysokich klifów. Tutaj też spotkaliśmy grupę ludzi zwiedzających wyspę na quadach. Pomysł bardzo nam się spodobał i następnym razem auto zostaje w porcie, a my zwiedzamy wyspę na czterokołowych potworach.
Przy Wied il-Ghasri, tuż nad brzegiem stromego klifu stoi samotna góra, w której wiatr, piasek i słona woda wyrzeźbiły fantastyczne formy w postaci kamiennych fal. Fantastyczne miejsce, które trudno było nam opuścić. Kolejny raz cuda natury przyćmiły wszystko to co mógłby stworzyć człowiek.
Słynna dziura w morzu – Blue Hole na Gozo
Pisałem na początku, że wyspa nie jest duża i nawet się nie obejrzeliśmy, a byliśmy już po jej drugiej stronie w okolicach słynnego Blue Hole. Nazwa nieco tajemnicza ale lepsza od np. Black Hole… miejsce o takiej nazwie omijałbym z daleka. Blue Hole na Gozo to nic innego jak niewielkie jeziorko wypełnione wodą morską. Otwór w klifie ma wielkość około 10 metrów i łączy się z morzem przez dziurę w skale na głębokości chyba 5 czy 7 metrów pod powierzchnią morza. Jezioro Blue Hole uważane jest za jedno z atrakcyjniejszych miejsc do nurkowania na ziemi i choć nie jest tak spektakularne jak inna Blue Hole z Egiptu, to przyciąga każdego roku płetwonurków z całego świata.
Tuż obok do niedawna stała naturalna konstrukcja zwana Azure Window, która została niestety zniszczona podczas sztormu w roku 2017. Uwierzycie, most skalny stał tu przez całe eony a rok przed naszym przybyciem runął do morza… chyba uwierzę w spisek sił nieczystych. Michał pewnie znajdzie jakieś wyjaśnienie tego niefartu, gdzieś tam w tych swoich legendach. Niestety dzień nie jest z gumy, a nasz czas na Gozo zaczął nieuchronnie zbliżać się do końca. Z wielkim smutkiem pożegnaliśmy piękne klify i błękitną dziurę w ziemi, obiecując sobie święcie, że niebawem tu wrócimy.
Droga do portu, który leży po drugiej stronie wyspy zajęła nam całe … hmm 40 minut, ale to tylko dlatego, że przystanęliśmy jeszcze w miasteczku Xlendi, na południowej stronie Gozo na szybką kawę. To był fantastyczny dzień, ale niestety bardzo krótki. Wyspa pomimo, że niewielka kryje w sobie wiele atrakcji. Dziś opowiedzieliśmy jedynie o ułamku tego co ma do zaoferowania.
I to już wszystko co mogę opowiedzieć o tej niewielkiej wyspie leżącej w archipelagu maltańskim. Pocieszający jest fakt, że para naszych przyjaciół ma w planach osiąść na Malcie co ustanowi dla nas przyczółek do dokładniejszego poznania pięknych wysp maltańskich.
Przydatne informacje
Płynąc na Gozo nie płacimy za prom, dopiero w drodze powrotnej kupujemy bilet, którego cena to niecałe 16 euro za samochód i 5 euro za każdego pasażera.
Drogi na Gozo są dobre ale tylko te główne, łączące miasta. Drogi podrzędne to często tyko ubita ziemia lub wyrównana od niechcenia skała. Do tego są wąskie a miejscowi jeżdżą szybko i czasami można się przestraszyć. Innym niebezpieczeństwem jest to co przytrafiło się nam. W pewnym momencie na wąską i krętą drogę przed nami wyjechała koparka, przez kilka kolejnych kilometrów wlekliśmy się za nią całe 5 km na godzinę. Nie mogliśmy zawrócić, bo za nami jechał zabawny typek, któremu chyba donikąd się nie spieszyło.
Na wyspie jest kilka sklepów Lidl i jakiś supermarket więc nie ma problemów z robieniem zakupów.
Ciekawostki z Gozo
Gozo podobnie jak Malta, często służyła jako scena do zdjęć filmowych. Mogliśmy zobaczyć ją w filmach z agentem 007, w Grze o Tron czy słynnym Kodzie Leonarda da Vinci. Wyspa udawała już Syrię, Palestynę, Izrael i wiele innych miejsc.
Podczas kręcenia zdjęć do Gry o Tron, ekipa zniszczyła sporo objętego ochroną parku narodowego.
Na wyspie Gozo występuje rodzaj grzyba, który przypomina wyglądem ludzkie organy. W średniowieczu wierzono w jego lecznicze zdolności. Rycerze maltańscy skrupulatnie strzegli swojego skarbu. Wszystkich złapanych na próbie kradzieży czekała niewola, śmierć lub machanie wiosłem na galerach. Grzybek Maltański bo tak nazywa się to cudo, potrafi podobno zwalczać choroby weneryczne, jest środkiem antykoncepcyjnym i radzi sobie z gorączką. Lista jego leczniczych wartości jest znacznie dłuższa, a niektórzy twierdzą, że pewna jego odmiana, która już dziś nie istnieje potrafiła sprawić, że kończyny odrastały!
Na Malcie rozwody zostały zalegalizowane dopiero w roku 2011 dzięki referendum powszechnemu. Zwolennicy drugiej szansy wygrali zaledwie 4 procentami głosów. Nim jednak rozwód stanie się faktem, niezadowolona para musi przejść 4 letnią separację i cały program, w którym państwo robi wszystko by zmienili zdanie.
Rycerze maltańscy, za wynajem wyspy Malty i Gozo płacili królowi Karolowi V Habsburgowi jednego sokoła rocznie. W zamian za użytkowanie wysp wysyłali do króla ptaszysko, to najlepsza umowa najmu o jakiej słyszałem. Dziś niestety na wyspach maltańskich sokoły już nie występują.
Na Gozo i Malcie odnaleziono dziwne koleiny wyżłobione w miękkiej skale, których wiek to podobno 4 tysiące lat. Przypominają ślady po saniach czy wozach. Teorie spiskowe głoszą, że są to pola startowe dla statków kosmicznych czy pozostałości po ruchomych maszynach zbierających energię kosmiczną. Można się naprawdę dobrze bawić szukając wyjaśnień ich powstania.
Na wyspach archipelagu obowiązuje lewostronny ruch podobnie jak w Anglii.
Według niektórych badaczy historii Malta była częścią słynnej Atlantydy, wskazuje na to jej położenie oraz opisane już przez nas ruiny starożytnych megalitów.
Na Gozo podobnie jak na Malcie nie ma lasów ani rzek.
Piotr Kizewski
www.naszeszlaki.pl
Reklama