☐ Miłość od pierwszego wejrzenia – O pasji do driftu z Michałem Kłosowskim
Wiele chojniczan zapewne pamięta zeszłoroczny Piknik BMW. Niewątpliwie jedną z największych atrakcji był pokaz driftu w wykonaniu Inzu Drift Team, w składzie z Michałem Karneckim, Michałem Kłosowskim i Dariuszem Imbiorowiczem oraz możliwość przejażdżki drift taxi. W rozmowie z Michałem Kłosowskim, sprawdzamy co dzieje się u całego zespołu.
Chojniczanie głównie znają Was z zeszłorocznego Pikniku BMW. Co działo się u Was przez ten rok?
Michał Kłosowski: Od czasu występu w Chojnicach mieliśmy jeszcze kilka pokazów, m.in. w Tucholi podczas Motoborów oraz w Toruniu, na pikniku z BMW. Dokończyliśmy też serie zawodów Driftingowych Pucharu Bałtyku w Koszalinie, gdzie nasz team-owy kolega Michał Karnecki zdobył 2 miejsce w klasyfikacji generalnej- z czego jesteśmy bardzo dumni. Ulepszyliśmy trochę auta oraz zbudowaliśmy trzeci driftowóz.
Dlaczego właśnie drift?
M.K.: Miłość od pierwszego wejrzenia! Auto pokonujące zakręty w kontrolowanym poślizgu, do tego ryk potężnego silnika, dym wydobywający się z piszczących opon i maksimum adrenaliny… Jak tu się nie zakochać?
Skąd pomysł na nazwę Inzu Drift Team?
M.K.: Nazwę Inzu zaczerpnęliśmy od wcześniejszej pasji, która też była związana z motoryzacją, a mianowicie montażem sprzętu car audio. To właśnie Michał Karnecki jest pomysłodawcą nazwy. Z biegiem czasu zamienił to na Drift. Następnie wraz z trzecim kolegą, Dariuszem Imbiorowiczem stworzyliśmy team i postanowiliśmy wspólnie, że zaczerpniemy właśnie tą nazwę, która juz w jakimś stopniu była związana z motoryzacją.
W takim razie opowiedz, jak wyglądały Wasze początki. Jak to wszystko się zaczęło?
M.K.: Na pierwsze zawody Driftongowe pojechaliśmy w 2005 roku, jako kibice. Startujące tam samochody nie były jeszcze tak przygotowane jak teraz, a ten sport dopiero się rozwijał. Jednak już wtedy lekko przerobione auta, jak i umiejętności zawodników, zrobiły na nas ogromne wrażenie i oszaleliśmy na punkcie driftu. Postanowiliśmy, więc sami potrenować. Początkowo seryjnymi autami, na zamkniętych placach, zimą po śniegu, z czasem na mokrej nawierzchni. Wychodziło to coraz lepiej, więc postanowiliśmy zbudować profesjonalne auto, właśnie do jazdy w kontrolowanym poślizgu.
Wasza pasja należy jednak do dość kosztownych, prawda?
M.K.: Tak. Ten sport nie należy do tanich… Samo profesjonalne zbudowanie auta, to dość spory wydatek. Później dochodzą starty w zawodach, na których zużywamy spore ilości paliwa oraz opon. Do tego dochodzą części naprawcze. Na chwilę obecną wszystkie te koszty pokrywamy z własnej kieszeni, jednak wciąż staramy się o sponsora, dzięki któremu będziemy mogli jeszcze bardziej się rozwinąć oraz poprawić osiągnięcia w tym sporcie, poprzez kupno np. lepszego ogumienia bądź części.
Jesteście drużyną, jednak osiągacie też indywidualne wyniki. Zdarza się, że zazdrościcie sobie nawzajem sukcesu?
M.K.: Nie ma zazdrości. Cieszymy się z wyniku, niezależnie kto osiągnął lepszy. Jedziemy tam jako cały team, który składa się z około 10 osób i każda nawet mała wygrana jest dla nas ogromnym sukcesem oraz zadowoleniem z osiągniętego celu.
Jakimi kierowcami jesteście poza torem?
M.K.: Staramy się jeździć przepisowo i nie przenosić umiejętności z toru na drogi publiczne. Najważniejsze to delektować się podróżą oraz bezpiecznie dojechać do celu.
Do czego przygotowujecie się aktualnie? Gdzie można Was spotkać?
M.K.: Od początku roku uczestniczymy w serii zawodów pod nazwą „Driftingowy Puchar Bałtyku” w Koszalinie, gdzie w tym sezonie jest aż 6 dwudniowych rund, na które serdecznie zapraszamy i właśnie tam można nas spotkać. Poza tym, zapraszamy na nasz profil: facebook.com/InzuDrift gdzie na bieżąco informujemy o naszych poczynaniach.
Jakie macie plany na przyszłość?
M.K.: Na pewno pozyskać sponsora, dzięki któremu będziemy mogli lepiej się rozwinąć, a co za tym idzie poprawić nasze osiągnięcia w tym sporcie i walczyć o najwyższe lokaty.
A więc czego Wam życzyć?
M.K.: Wielu udanych zakrętów przejechanych bokiem. 😉
Dziękuję za rozmowę.
Weronika Warnke
Reklama