Października 15-go … pogonili Kaczyńskiego, albo „Wróciła Wolna Polska” – czyli krajobraz po bitwie.

Mimo, że procentowo wygrał PiS to tak naprawdę partia Kaczyńskiego, w ostatnich wyborach parlamentarnych, poniosła druzgocącą klęskę tracąc większość parlamentarną, czyli de facto możliwość powołania nowego rządu. Bo w systemie parlamentarno-gabinetowym wygrywa ten, kto jest w stanie stworzyć rząd i ten kto ma większość w parlamencie. I już, i tylko tyle w tym temacie.

Najbardziej zdumiewająca, w tych wyborach, była oczywiście frekwencja wyborcza. My jako Polacy dokonaliśmy niemożliwego – absolutnie niewiarygodną mobilizacją ludzi wierzących w wolną Polskę pokonaliśmy populistów. Miliony Polaków w kraju oraz setki tysięcy rodaków przebywających czasowo za granicami, a szczególnie młode pokolenie, tłumnie ruszyło do urn wyborczych dobitnie pokazując PiS-owi, że mają już dosyć ich rządów. Patrząc na to przez historyczną perspektywę frekwencji we wszystkich dotychczasowych wolnych wyborach, trzeba powiedzieć, że ośmioletnie rządy PiS wkurzyły Polaków bardziej niż komuniści w 89` roku.

Trudno mi zrozumieć dlaczego partie polityczne nie wyciągają wniosków z przeszłości. Okazuje się bowiem, że populistyczne i propagandowe słowa byłej premier Beaty Szydło z roku 2015: „pycha kroczy przed upadkiem”, nie były diagnozą tylko proroctwem, a niejaki (nijaki) „Kurski” bardzo się mylił przekonując, kierownictwo partii, że „ciemny lud wszystko kupi”. Okazało się, i to bardzo dobrze, że my Polacy jesteśmy jednak zdecydowanie mądrzejsi i nie tacy ciemni. Te wybory to było prawdopodobnie ostatnie starcie Kaczyńskiego z Tuskiem – gorzkie, bo choć zwycięskie, to przegrane? Jarosław Kaczyński musi zrozumieć, że „Polska naszych marzeń”, to jest Polska naszych marzeń, a nie marzeń Jarosława Kaczyńskiego i działaczy PiS-u.


A jak przebiegły wybory na naszym podwórku?
Wszystko zaczęło sie od pre kampanii wyborczej, której według PiS-u nie było. Fort pocztą kampanii były sondaże wyborcze. Niestety te sondaże były często kupowane i wszyscy mieliśmy świadomość, że był to element gry politycznej. Jeśli w ciągu jednego tygodnia (a tak się często zdarzało) dwie główne, konkurencyjne partie publikowały sondaże które różniły się o 6-8 punktów procentowych, to znaczyło, że obydwa te sondaże były kupione lub znacząco zmanipulowane.

Drugim rzutem pre kampani były bilbordy zachęcające do zapoznania się z „wybitnymi” osiągnięciami posłów PiS-u w trakcie poprzedniego okresu wyborczego. Wykupiono duże bilbordy, na których publikowano zdjęcia z obecnej kampanii zachęcające do zapoznania się z bieżącą pracą poselską. Obserwując „oplakatowanie” przestrzeni publicznej można odnieść wrażenie, że ustawowe limity wydatków na kampanię wyborczą to fikcja z której PiS i KO doskonale zdają sobie sprawę. Pan Mrówczyński „wisiał” na prawie każdym płotku, rozstawionym na każdym skrzyżowaniu w Chojnicach. Mówię tu tylko Chojnicach. W Charzykowach było go też widać co ulica. Ale jeszcze lepszy był pan Kowalski. Chyba wszystkie latarnie będące w dyspozycji państwowej spółki ENEA były oddane do dyspozycji pana Kowalskiego. Tak samo było cztery lata temu, kiedy pan Kowalski zdominował wszystkie latarnie w powiecie. Swoją drogą ciekawe ile wydał na dwie, nieudane, kampanie wyborcze. Tak naprawdę to chojnickich kandydatów, którzy mieli realne szanse, mieliśmy dwoje. Walczącego o trzecią kadencję posła PiS Aleksandra Mrówczyńskiego i reprezentującą zjednoczona opozycję Bożenę Stępień. Oczywiście był jeszcze reprezentujący Konfederację Marcin Wałdoch, ale realnie patrząc na anty kobiecą i antyeuropejską politykę liderów tego ugrupowania, to miał niewielkie szanse na mandat i w rzeczywistości osiągnął wynik gorszy niż cztery lata temu.


Bożena Stępień osiągnęła, jak na debiutantkę, wynik rewelacyjny. Myślę, że gdyby chojniczanie głosowali, o co prosiłem, w poprzednich wyborach, na miejscowych kandydatów to mielibyśmy co najmniej dwoje posłów. Bożenie zabrała jednak sporo głosów „koalicyjna” jedynka, Barbara Nowacka. Zgarnęła w naszym – 26-tym okręgu – 140 tys. głosów, które wyciągnęła, między innymi właśnie z Chojnic i powiatu chojnickiego, a które tak naprawdę powinny pracować na chojnickich kandydatów. Tym bardziej, że zupełnie realne, przy tak dużym powiecie było posiadanie trzech posłów. Były czasy kiedy właśnie tylu posłów mieliśmy. Obecnie, że jest to możliwe, udowodnił niedaleki powiat szczecinecki, który tych trzech posłów z powiatu obecnie ma. A czemu – bo mieszkańcy powiatu głosowali na własnych kandydatów, a nie partyjne jedynki. Ostatecznie musimy być zadowoleni z tego, że w pewnym sensie reprezentuje ziemię chojnicką, dwóch posłów, którzy od wielu lat są związani z naszym powiatem: Marek Biernacki i wywodzący się z Brus Stanisław Lamczyk.

A jaka jest przyszłość PiS-u?
Nikt nie jest prorokiem, czy też jasnowidzem i trudno to precyzyjnie przewidzieć. Na polskiej scenie politycznej widzieliśmy już wiele „niemożliwego”, a każdy z nas pamięta jak „super faworyt”, urzędujący prezydent, Komorowski przegrał z nieznanym Dudą. Natomiast są pewne rzeczy, które są nieubłagane nawet w polityce – to czas. Jarosław Kaczyński ma dzisiaj 74 lata i za kolejne cztery będzie miał 78. Polska to nie USA, a Kaczyński to nie Biden i trudno mi uwierzyć, że po tej sromotnej klęsce, nazywanej przez PiS zwycięstwem, prawie 80-letni Kaczyński będzie nadal w stanie być twardym liderem partii walczącej o władzę i nadal będzie w stanie trzymać ”młode wilki” w ryzach. Myślę, że wewnętrzne frakcje w PiS-ie, zdają sobie też sprawę, że Kaczyński za cztery lata nie poprowadzi już partii do zwycięstwa i mówiąc kolokwialnie „trzeba się ogarniać”. A jest tam kilku polityków „mających duże parcie na szkło”. Schedę po Kaczyńskim z pewnością chciałby przejąć: Morawiecki, Błaszczak czy Ziobro. Ale jest też wielu innych polityków, którym wydaje się, że są tak super popularni i rozpoznawalni, że są w stanie zapewnić sukcesję po prezesie: Bielan, Szydło czy „obywatel „X”. Ten synonimowy „obywatel X” to taki mały nieznany człowieczek, który niebawem zaproponuje, prawicowym wyborcom PiS, alternatywę dla całkiem sporego elektoratu prawicowego, bo niestety z czasem może się okazać, że „marka PiS” może być bardziej obciążeniem, niż atutem. Dlatego myślę, że Jarosław Kaczyński powinien już teraz namaścić kogoś na swoje miejsce, ktoś powinien być przygotowany do przejęcia rządów na prawicy, jeżeli ona ma przetrwać w takiej formie. Sytuacja, która uzależnia wszystko, co dzieje się w tej partii, od jednego człowieka nie jest sytuacją normalną i dlatego jeśli coś złego się wydarzy, partia tego nie przetrwa. Na prawej stronie jest ponadto jeszcze Konfederacja, która skupia totalnie konserwatywno-prawicową stronę sceny politycznej. Oni z całą pewnością nie wywieszą „białej flagi”.


A co nas czeka w najbliższym czasie?
Na pewno proces tworzenia nowego rządu. Czołowi działacze PiS-u robią dobrą minę do złej gry i „opowiadają bajki” o trwających rozmowach mających zapewnić większość w sejmie, a media społecznościowe pełne są memów o tym jak to 194 jest większe od 248. Partie opozycyjne konstruują umowę koalicyjną i przymierzają się do składu nowego gabinetu, przebierają nogami i oczekują konstruktywnej decyzji prezydenta. Chyba się jej tak szybko nie doczekają. Pan prezydent Duda to przecież człowiek PiS-u i raczej będzie starał się dać jak najwięcej czasu partyjnym kolegom na opuszczenie stołków i posprzątanie niż przyspieszyć przejęcie władzy przez opozycję.

Ponadto, prawdopodobnie przez kolejne miesiące, będziemy świadkami procesu rozliczeniowego i to po obu stronach sceny politycznej. Z całą pewnością liderzy KO i koalicyjnych partii zdają sobie sprawę, że jeśli nie dotrzymają obietnic wyborczych, a szczególnie rozliczenia łamiących prawo polityków PiS, to za cztery lata mogą już nawet nie drukować nowych plakatów na kolejną kampanię wyborczą. Wbrew pozorom „suweren” ma całkiem niezłą pamięć. Z drugiej strony PiS rozpocznie rozliczanie nieudanej kampanii wyborczej. Tu wielkich podsumowań i konstruktywnych wniosków bym się nie spodziewał. Tu raczej trzeba będzie inwestować w adwokatów. No i jeszcze zostaje sprawa tzw. tłustych kotów PiS-u Przenikające do słownictwa potocznego stwierdzenie Hołowni w trakcie debaty wyborczej „pakować kuwety tłuste koty” może dla niektórych „dErektorów” instytucji i spółek skarbu państwa oznaczać koniec czasu życia na koszt obywateli.

Z całą pewnością czeka nas trudny okres, a być może wiele lat. Co prawda, nie musimy się już martwić o to, że jakiś „nędzny dyktatorek” będzie próbował wyprowadzić nas z Unii Europejskiej i co najważniejsze ze strefy Schengen. Ale no niestety będziemy musieli się zmierzyć z tym co PiS zafundował przez 8 lat rządów naszym dzieciom i wnukom. To one będą musiały spłacić dług publiczny państwa polskiego zaciągnięty przez PiS. Tu akurat nie ma żadnych wątpliwości – dług publiczny za rządów PiS-u wzrósł z 888 miliardów w roku 2015 do 1 bilona 240 miliardów w roku 2023 (różne źródła podają różne wartości, ale wszystkie są zgodne co do tego, że PiS zadłużył państwo polskie na kilkaset miliardów). Tu nawet poseł matematyk nie da rady. Kiedyś przyjdzie zapewne czas podsumowania tego co dla tego miasta zrobili jego przedstawiciele w czasie kiedy byli – no właśnie – przedstawicielami miasta czy swojej partii. Doceniam programy socjalne rządu PiS-u mające na celu poprawę dzietności i po części prawdziwość zdania, którym szafowali politycy PiS-u ”daliśmy polskim rodzinom”. Niestety dziwi mnie brak doprecyzowania tego szlachetnego czynu – „daliśmy z pożyczki, którą wy spłacicie”. Trudno przewidywać przyszłość, ale wygląda na to, że osiem lat rządów populistycznego rządu PiS-u zapisze się w historii tego kraju jako okres wielce kontrowersyjny i trudny obecnie do rzeczywistej oceny.

Jedno jest pewne
– żegnamy i nie będziemy tęsknić.


Jacek Klajna

przez redakcja

Reklama

pompy ciepła chojnice

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.