☐ 100 lat temu pisały o Chojnicach i pobliskich miejscowościach gazety pomorskie
Gazeta Gdańska, numer 100. Gdańsk, wtorek 2 maja 1922
~ Chojnice. Na czwartkowem posiedzeniu rady miejskiej dokonano wyboru do magistratu. Wybrano w miejsce nie zatwierdzonych przez województwo pp. Rhodego i Doopkego, którzy ponownego wyboru nie przyjęli, pp. Skrodzkiego i Stachnika. Z nie zatwierdzonych przez województwo wybrano ponownie pp. Huberta i Stamma, którzy wybór przyjęli. Zastępcą burmistrza wybrano p. Staudera. .
Gazeta Gdańska, numer 101. Gdańsk, środa 3 maja 1922
~ Chojnice. Skarbnik tutejszej kasy sądowej Wojciech Kazimir (?) wystąpił z dniem 30 kwietnia 1922 r. z służby państwa polskiego z powodu przyjęcia do sądownictwa Wolnego Miasta Gdańska.
Gazeta Gdańska, numer 103. Gdańsk, sobota 6 maja 1922
~ Kronika pomorska. Ustne egzaminy dojrzałości w gimnazjach okręgu pomorskiego rozpoczną się w następujących dniach: 9 czerwca w Brodnicy, Chełmie i Starogardzie, 12 czerwca w Toruniu i w gimnazjum klasycznym w Grudziądzu, 14 czerwca w gimnazjum matematyczno-przyrodniczym w Grudziądzu, 16 czerwca w Wąbrzeźnie, 17 czerwca w Świeciu, 19 czerwca w Toruniu (filji niemieckiej), 20 czerwca w Chojnicach, Kościerzynie i Wejherowie, 3 lipca w Toruniu (kurs wojskowy).
Gazeta Gdańska, numer 107. Gdańsk, czwartek 11 maja 1922
~ Chojnice. (Pożar). W nocy na poniedziałek, 8 bm. wybuch pożar w mieszkaniu pani Idy Reusch przy ulicy Ramy nr 4. Paliło się wszystko w pokoju, w którym spała pani Reusch oraz inne panie. Tylko zachowaniu się adiutanta pułku, porucznika Badziąga, zawdzięczać należy, że pożar nie ogarnął całego domu. Porucznik Badziąg przechodził przypadkowo służbowo ulicą tą, a zauważywszy ogień, wdarł się przemocą do mieszkania, pobudził śpiące kobiety i zaczął sam gasić ogień. Paliły się już pierzyny, łóżka, biurko, fortepian, firanki – słowem wszystko, co się w mieszkaniu znajdowało. Adiutant poparzył sobie ręce a buty jego również spalone i nie do użycia więcej, lecz uratował przynajmniej dom od nieszczęścia większego, a nawet panie śpiące snem błogosławionym, nie wiedzące nawet, że w koło nich się wszystko pali. Straż ogniowa, zaalarmowana za późno, po swoim przybyciu nie miała co robić. Gazeta Gdańska, numer 108.
Gdańsk, piątek 12 maja 1922
~ Chojnice. Proces w sprawie kontraktów rolnych w Chojnickiem toczył się przed izbą karną sądu powiatowego w Chojnicach przeciwko wydawcy „Głosu ludu” w Czersku, p. dr. Ant. Zemkiemu, oraz redaktorowi tegoż pisma, p. M. Piechowskiemu. Jest to sprawa, która wielkie wywołała wzburzenie wśród ludności polskiej tegoż powiatu, a zwłaszcza w obwodzie sądu Czerskiego, gdzie jako naczelnik sądu urzęduje po dziś dzień Niemiec, berlińczyk, dr Gustaw Graffe. Wobec tego, że około niego cała sprawa się obraca i że on właśnie proces ten aż o trzy artykuły naraz pismu wymienionemu wytoczył, przyjrzeć musimy się temu panu nieco bliżej. Pan sędzia dr Gustaw Graffe, Niemiec – ale tylko z pochodzenia – jak twierdzi sam, według konstytucji Rzeczypospolitej, zaś jak podkreślał podczas rozpraw sądowych, a nawet jak dodał na zapytanie prokuratora, z przekonania „też”, urzęduje w Czersku od lat 15 i zawsze był Niemcem z przekonania i postępowania. Kiedy proklamowano „niemiecką Polskę”, zaczął uczyć się po polsku, a kiedy nastąpiło przejęcie władzy na Pomorze przez Polskę, pozostał nadal sędzią i przejął naczelnictwo sądu Czerskiego. „Głos ludu” w pierwszym inkryminowanym artykule pisał o „zdenerwowanym sędzi”, który nocą strzela z okien swojego mieszkania, aresztuje spokojnych obywateli sąsiedniego domu jako podejrzanych o włamanie się do budynku sądowego wzgl. mieszkania sędziego, z rewolwerem w ręku domaga się „w imieniu Rzeczypospolitej wyznania, czy obcują ze sobą” itp., wszystko to czyniąc w nadzwyczaj zdenerwowanym, anormalnym wprost stanie. Cóż dziwnego że organ miejscowy pisze o człowieku „zwariowanym”, jeżeli nawet sędzia śledczy, w którego kompetencje p. dr Graffe wkraczał swoim postępowaniem, chcąc ludzi, zagrożonych rewolwerem tak zdenerwowanego człowieka, ochronić, godzi się na odstawienie ich do więzienia. Sąd na mocy zeznań świadków, a zwłaszcza także samego p. dr Graffego i jego urzędników, dochodzi do przekonania, że pismo nie przekroczyło prawa krytyki, że dowód został przeprowadzony i wobec tego oskarżony zwolnił. W drugim wypadku skarżył p. sędzia dr Graffe oto, że obrażono go przez zamieszczenie interpelacji sejmowej w sprawie kontraktów, zawieranych przez pisarza prywatnego z polecenia dr Graffego, a mających zastępować kontrakty notarialne. Obecnie okazuje się, że wszystkie te kontrakty, a jest ich około 60, są nieważne. Dawniejsi właściciele, którzy przed mniej więcej dwoma laty sprzedawali posiadłości, chcąc wyprowadzić się do Niemiec, wykorzystać chcą obecnie okoliczności, że wskutek nienadejścia zezwoleń Urzędu Osadniczego, przewłaszczenie jeszcze nie nastąpiło i odebrać chcą swą dawniejszą własność. W niektórych wypadkach skarżyli już o eksmisję i nawet jej już dokonano tu i ówdzie. Że to oznacza w czasach dzisiejszych, wobec stanu waluty, zupełną ruinę majątkową dotkniętych tem ludzi, jest rzeczą jasną. Wszystkiemu zaś winien p. sędzia Graffe. Przed sądem przeprowadzono dowód prawdy, i w tym przypadku oskarżonych sąd musiał uwolnić. Pozostaje trzeci artykuł, w którym pisano o „zakapturzony Niemcach”, a z treści jego wynikało, że za takiego uważa się także pana dr Graffego. Sąd orzekł, że na mocy zeznań świadków „nie można dr Graffemu zarzucić germanofilstwa”, jakkolwiek przytoczono niektóre fakty. Np. świadek p. dr Odyja zeznał że pan dr Graffe w domach Niemców (właściciel firmy Schutte Herman Gross) naśmiewać się miał z Polaków, mówiąc m.i.: „Polacy mają mnie za swego Pana Boga (Iren Herrgott), a ja przecież jestem Niemcem”. Ten Niemiec jaki b. oficer niem. Brzoskowski oświadczyli, że p. dr Graffe robi tylko wstyd Niemcom, udając Polaka, wobec Polaków będąc Polakiem, a wobec Niemców Niemcem. Wobec tego więc, że nie można było „germanofilstwa udowodnić”, za ten artykuł, a raczej za jedno tylko wyrażenie „zakapturzony Niemiec” skazano obu oskarżonych na 6000 mk. każdego, oraz na koszta z tej części skargi, co do reszty oskarżeń za zwolniono obydwóch. Taki wynik miał proces, mający niesłychane znaczenie zasadnicze. Na mocy orzeczenia sądowego bowiem ludzie, którzy zawarli takie nieważne kontrakty, będą mogli wyskarżyć swoje pretensje. Sejm wobec tego wyroku nie będzie mógł nad interpretacją przejść do porządku, lecz uchwalić będzie musiał ewentualnie specjalną dla tych wypadków ustawę, uznająca kontrakty za ważne. Inaczej bowiem skarb państwa poniósłby olbrzymią stratę.
Gazeta Gdańska, numer 116. Gdańsk, niedziela 21 maja 1922
~ Czersk. (Pochwycenie przemytników koni). W nocy z 13 na 14 maja wykryła tutejsza policja państwowa u gospodarza Franciszka Pliszka II w Będźmierowicach jednego skradzionego konia. Poczynione dochodzenia wykazały, że koń pochodził z majątku Orle, powiat kościerski, gdzie w nocy z 4 na 5 maja 3 konie z uprzężą i wozem skradzione zostały. Policja jest na tropie drugich dwóch koni. Franciszek Pliszka II i jego syn zostali pod zarzutem paserstwa aresztowani.
Gazeta Gdańska, numer 117. Gdańsk, wtorek 23 maja 1922
~ Chojnice. (Niedoszły proces o zdradę stanu.) W piątek toczyć się miał przed tutejszą izbą karną proces o zdradę stanu przeciw dawniejsze mu redaktorowi „Konitzer Tageblattu”. P. Kurtowi Winklerowi. Zaraz przy rozpoczęciu daje obrońca p. Behanke zapatrywaniu swemu wyraz, że sąd właściwie do sądzenia tej sprawy kompetentnym nie jest, ponieważ chodzi tutaj o zdradę stanu, którą sądził zawsze sąd rzeszy. Obecnie zatem powinien sprawę tę rozpatrywać najwyższy sąd w Warszawie. Prokurator sprzeciwia się temu, oświadczając, iż obecnie wszelkie te sprawy przekazane są izbą karnym. Sąd udaję się na naradę. Po dłuższym czasie powraca i prezydent izby oświadcza, że sąd uznał się na mocy odnośnych przepisów i rozporządzeń kompetentnym do rozpatrywania sprawy. Obrońca mecenas Behnke zapytuje izby, czy przybył jaki wojskowy rzeczoznawca? Kiedy otrzymuje potwierdzającą odpowiedź, wnosi o odroczenie rozprawy, ponieważ obrona za późno się dowiedziała o powołaniu rzeczoznawcy wojskowego, co prawie nie jest dozwolone. Mimo sprzeciwu prokuratora przychyla się sąd do zapatrywania obrony i proces odracza.
Reklama