☐ Ford Popular Ireneusza Stacherskiego
Nazwisko: Ford. Imię: Popular. Rok urodzenia: 1943.
Tak może się przedstawić najstarszy samochód w Automobilklubie Chojnickim, którego właścicielem jest I. Stacherski. To samochód wyprodukowany w Anglii
w czasie II wojny światowej. Typowy Brytyjczyk, z kierownicą po prawej stronie.
Można nim normalnie jeździć po naszych drogach, bo jest zarejestrowany, już na nowych, białych, „blachach”. Jak to 10 lat temu zostało zrobione, nie zdradzimy, ale wszystko odbyło się w pełni legalnie. Wóz trafił do Polski od Anglika 13 lat temu, co ciekawe, jako pojazd do ostatnich swoich dni na wyspie jeżdżący.
Uważny czytelnik już zwrócił uwagę – pojazd wyprodukowano w czasie II wojny światowej. Pamiętajmy, że Anglia była nieokupowana. Owszem, Niemcy ją bombardowały, głównie w południowej części (choć były naloty na miasta bardziej położone na północ, np. York), ludzie ginęli, ale na większości terytorium Anglii życie płynęło w miarę normalnie. Towary produkowano, ludzie je kupowali. Wśród nichz i naszego Forda Popular. Ale jak na produkcję wojenną przystało, samochód w każdej chwili mógł zostać „zmobilizowany”. Dlatego przewidziano jego pracę w trudniejszych warunkach. Silnik poddano, nazwijmy to, tuningowi. Założono inne zawory, zmieniono wałek rozrządu, dodano chłodnicę oleju, a chłodnica wody została powiększona. Również, co jest rzadkością, wstawiono mokry filtr powietrza, aby skuteczniej wyłapywał kurz w czasie jazdy.
Być może nie wszyscy czytelnicy wiedzą, że Ireneusz Stacherski prowadzi warsztat samochodowy. Dlatego nie pytałem, czy to ułatwia mu pracę, a uznałem za oczywiste, że tak. Ale to, w jakim stanie pojazd do niego trafia, ma ogromne znaczenie. Jak było w tym wypadku?
– Ten był w nie najgorszym stanie. Był w miarę kompletny, braków było niewiele, tzw. „biżuteria” (liczniki, klamki, ozdoby, lusterka, itp.) zachowana bardzo dobrze – proszę popatrzeć – klamki są oryginalne, nie były w żaden sposób poddawane renowacji, a są jak nowe. Generalnie wszystkie rzeczy remontowe robię sam. Najgorszym etapem jest blacharka. Pochłania mnóstwo czasu, pieniędzy i wielu się na tym etapie zniechęca. Ja nawet nauczyłem się lakierowania.
Zlecam jedynie wykonanie tapicerki (którą już zakładam sam) czy np. chromowanie elementów metalowych. Prace wykonuje się często ręcznie, młotek, giętarka to są
podstawowe narzędzia. Nawet jeżeli trzeba dorobić znaczne połacie blacharskie, to nie wpływa to na tzw. procent oryginalności. Wiadomo – są to elementy korodujące, więc wymagają napraw. Przecież opony również się wymienia. I nikt nie kwestionuje ich oryginalności. Tak samo uszczelki,
paski, oleje i ich filtry. – To co decyduje o stopniu oryginalności auta, zapytałem.
– Tzw. zgodność wyposażenia. Licznik, klamki, krój tapicerki, silnik, skrzynia biegów, cały układ napędowy,
zawieszenie – to powinno być oryginalne i najlepiej zgodne z rocznikiem. Czy jest oryginalny rozrusznik, prądnica, lampka nad tablicą rejestracyjną, itd.
A skąd się to wszystko, ta pasja do starych samochodów
wzięła?
Początek sięga lat 1997-98. Moją pracą dyplomową w technikum była odbudowa samochodu Ford Anglia MKII. Wcześniej były remonty, np. motorowerów Komar. Ale od pracy dyplomowej zaczęła się przygoda z samochodami zabytkowymi, ich renowacją, na poważnie. Zaczęły się renowacje na zlecenie, część robiona była na sprzedaż, by można było inwestować w następne prace –
odpowiada I. Stacherski. Obecnie, jak mówi, „choroba ta jest nieuleczalna”.
Gdy rozmawialiśmy, moją uwagę przykuł stojący na podwórku samochód wyglądający jak z gangsterskiego filmu. Okazało się, że jest to Ford A, produkowany w latach 1927-31, następca słynnego forda T. Do warsztatu trafił, by przejść przegląd.
Doświadczenie pana Ireneusza z samochodami
zabytkowymi ma tu kluczowe znaczenie. Ten wóz ma silnik o mocy… DOŚĆ! Bo mógłbym jeszcze pisać,
i pisać, i pisać o „starych gratach”. A przecież są jeszcze w chojniczaninie inne teksty do poczytania!
Piotr Eichler
Reklama