☐ Andrzej Lorbiecki: Operacja „Wózek” część II
Jednym z uczestników operacji „Ciotka”, którą w 1936 roku przemianowano na „Wózek”, był kierownik pociągów tranzytowych Leon Drążkowski zam. w Chojnicach przy ul.Igielskiej (dzisiaj Derdowskiego) nr 4. Rolę pośrednika przy werbunku spełniał – podobnie jak w kilku innych przypadkach – inżynier Adolf Polkowski, naczelnik Odcinka Drogowego, PKP w Chojnicach. Drążkowski rozpracowywał pociągi tranzytowe Reischwehry jadące do Malborka.
Ponieważ jednak z Poznania trudno było koordynować działania na linii Chojnice – Malbork w 1936 roku mjr Żychoń podjął decyzję o utworzeniu odrębnego posterunku oficerskiego z główną siedzibą w Chojnicach. Nadano mu określenie PO 5/W (W od „Wózek”). Jego specyfiką w ramach posterunków ekspozytury Bydgoskiej, były kompetencje nie terytorialne, lecz celowe (wagony pocztowe i budynki pocztowe). Pracami PO 5/W kierował początkowo kpt. w stanie spoczynku Luciusz Michał Dryga (ps. „Szafran”) który podlegał bezpośrednio Żychoniowi. Pracowali dla niego miedzy innymi agenci „ciotkarze” Kręcki Władysław (nr 1058), Żychski Leon (nr 1265), i Bielawski Teofil (nr 1266). Byli oni doświadczonymi agentami, gdyż odsetek aresztowań akcji „Wózek” był zdecydowanie niższy niż u współpracowników działających na terenie Niemiec. W kwietniu 1937 roku kpt. Dryga ciężko zachorował. Czasowo jego obowiązki przejął kpt. Jan Rowiński z centrali ekspozytury bydgoskiej. W maju kierownikiem PO 5/W został na krótko por. Bronisław Eliaszewicz (ps. „Sapiecha”, „Dakowski”) jednak z powodu braku znajomości języka niemieckiego nie nadawał się do tej pracy. Prowadzenie zadań PO 5/W przekazano następnie bydgoskiej placówce DOK VIII kierowanej przez kpt. Antoniego Bema i kpt. Rowińskiego z ekspozytury. Pomorskim centrum akcji „Wózek” została więc Bydgoszcz i była nim do wybuchu wojny.
Operacja „Wózek” dostarczyła Polakom obfitego materiału wywiadowczego. W pewnych momentach było to 60% informacji, jakie napływały ze wszystkich placówek wywiadu na Niemcy. Jeden z szefów polskiego wywiadu stwierdził wręcz, że były to ilości „które można było mierzyć po prostu na wagę”. Dzięki tym danym udało się poznać między innymi kilka nowych wzorów niemieckiego uzbrojenia i modyfikacje już istniejących rodzajów broni. Ponadto, jak podkreśla w książce „W tajnej służbie” Kacper Śledziński, Polacy zdobyli „instrukcję zaopatrywania wojska w polu oraz instrukcję użycia lotnictwa w czasie wojny – jak miało się okazać we wrześniu 1939 roku dokładnie realizowaną przez niemieckich pilotów”. Zgłębiono także „opinie o lotnictwie brytyjskim, co było ważne z punktu widzenia strategii późniejszego sojusznika”.
Z polskiej perspektywy szczególnie alarmujące musiały być informacje pozyskane latem 1939 roku. Dotyczyły one zwiększenia dostaw paliwa lotniczego, przeznaczonego dla jednostek Luftwaffe stacjonujących w Prusach Wschodnich. Przekraczały one znacznie normy uznawane za pokojowe. Operacja „Wózek” przebiegała w sposób tak sprawny i bezproblemowy, że zachodziła wręcz obawa, iż wywiad niemiecki, osławiona Abwehra, prowadzi dezinformację, podsuwając Polakom odpowiednio spreparowane materiały. Przynajmniej takie plotki rozpuszczali pewni nieprzychylni kapitanowi Żychoniowi ludzie z kręgów polskich służb specjalnych, zazdrośni o jego osiągnięcia.
Dekonspiracji w tej grupie nie było, ponieważ Niemcy aż do wybuchu wojny nie dowiedzieli się o akcjach „Ciotka” i „Wózek”. Sukces akcji był jednak bezsprzeczny. Niemcy dowiedzieli się o niej… dopiero po wybuchu wojny, we wrześniu 1939 roku, gdy przejęli części archiwum Oddziału II w Forcie Legionów w Warszawie. W celu odnalezienia i przejęcia wszelkich dokumentów, będących w zainteresowaniu kontrwywiadu Rzeszy Niemieckiej. Na czele głównej grupy stał major Oskar Reile – szef rezydentury Abwehry w Wolnym Mieście Gdańsk – odpowiednika Ekspozytury III Oddziału II SG WP po stronie niemieckiej. W Bydgoszczy taka grupa błyskawicznie zajęła pomieszczenia III Ekspozytury II Oddziału, kierowanej przez Jana Żychonia. Nie znaleziono tam choćby kartki papieru, nie mówiąc o dokumentach. Jedynie na biurku samego szefa leżała wizytówka Jana Żychonia.
W Warszawie było podobnie. Gdy w dniu kapitulacji stolicy, 28 września, grupa Abwehry wdarła się do siedziby II Oddziału na placu Piłsudskiego, po rozpruciu około stu szaf pancernych znalazła jedynie bezwartościowe jawne materiały niemieckie – księgi adresowe, rozkłady jazdy, książki telefoniczne, wycinki z prasy, niewypełnione druki i kwestionariusze Wehrmachtu. Jednakże członek grupy specjalnej Abwehry, kpt. Bulang, „podczas dłuższego spaceru” (według relacji Reilego) zawędrował na teren Fortu Legionów przy ul. Zakroczymskiej, gdzie odnalazł archiwum III Ekspozytury Oddziału II – teczki placówki mjr Żychonia. Żychoń ewakuował bowiem wprawdzie archiwum ekspozytury z Bydgoszczy do Warszawy, ale ani nie ewakuował go dalej, ani nie dopilnował osobiście zniszczenia dokumentacji.
Odnalezionymi dokumentami zapełniono sześć ciężarówek. Po wstępnej selekcji i analizie przetransportowano archiwalia do odpowiednich placówek analitycznych w Niemczech. Wkrótce też zaczęły się aresztowania wykrytych tą drogą agentów wywiadu polskiego, śledztwa i procesy kończące się z reguły wyrokami śmierci przez ścięcie toporem. Analiza dokumentów pozwoliła też Niemcom ustalić słabe punkty własnego kontrwywiadu, zweryfikować i udoskonalić istniejące procedury, co umożliwiało Abwehrze stosowanie systemów trudniejszych do przeniknięcia dla aliantów.
Niemcy podczas wojny aresztowali Alberta Podlewskiego, Józefa Mechlina (areszt. 5 czerwca 1940r. zginął 3 września 1941 r. w Oświęcimiu) oraz Władysława Kręckiego. Aresztowany 3 listopada 1939 r., oskarżony przez członków chojnickiego Selbstschutzu, Pawła Ziemmana i Hinza Engiela, został poprowadzony w kierunku Krajowych Zakładów Opieki Społecznej. Prawdopodobnie stracony w Chojnickiej dolinie śmierci. Leon Drążkowski zachował życie gdyż udało mu się uciec przed okupantem. W czasie
okupacji przebywał w Warszawie, gdzie w 1944 r. brał udział w Powstaniu Warszawskim, po którym dostał się do niewoli niemieckiej i przebywał w obozie. Po wojnie podjął pracę na PKP Chojnice na stanowisku kierownika pociągu. Zmarł w Chojnicach w roku 1964. Nigdy na temat pracy w wywiadzie nie zwierzył się rodzinie, swoją tajemnicę zabrał do grobu.
Reklama