☐ Andrzej Lorbiecki. Tajemnica nieopisanego zdjęcia.
[ngg_images source=”galleries” container_ids=”87″ display_type=”photocrati-nextgen_basic_thumbnails” override_thumbnail_settings=”0″ thumbnail_width=”240″ thumbnail_height=”160″ thumbnail_crop=”1″ images_per_page=”20″ number_of_columns=”0″ ajax_pagination=”0″ show_all_in_lightbox=”0″ use_imagebrowser_effect=”0″ show_slideshow_link=”0″ slideshow_link_text=”[Pokaz zdjęć]” order_by=”sortorder” order_direction=”ASC” returns=”included” maximum_entity_count=”500″]
W latach 70 XX wieku, poszukując zdjęć z września 1939r., natknąłem się na charakterystyczne zdjęcie ukazujące przemarsz kolumny pancernej. Zdjęcie jest podpisane: „Niemcy wkraczają do Polski”. To zdjęcie w różnych odsłonach pojawiało się na stronach Internetu, opisane jako „1 września 1939r. Niemcy przekraczają granice Polski”, jednak nigdzie nie znalazłem jakiegokolwiek opisu gdzie mogło by być to zdjęcie zrobione. Po pewnym czasie zobaczyłem również film na którym pokazana jest to same wydarzenia co na fotografii, jednak tajemnica miejsca nadal pozostawała tajemnicą.
Poszukując tras i walk niemieckich dywizji pancernych, a szczególnie 3 Niemieckiej Dywizji Pancernej, natknąłem się na miejscowość Pruszcz Bagienica. Dzięki innym pasjonatom historii, a w szczególności Tadeuszowi Szamockiemu, znawcy tematu walk w korytarzu pomorskim a w szczególności 16 Pułku Ułanów Wielkopolskich, (zmarł na zawał serca w nocy z 21 na 22 kwietnia 2018r. Tym artykułem chciałbym oddać mu hołd.) dotarłem do informacji o walkach na nasypie kolejowym w rejonie Pruszcza Bagienicy.
Gazeta Wyborcza z 2 września 2013 roku w tytule „Pancerny klin generała Heinza Guderiana”, opisuje to tak: O świcie w gęstej mgle kawalkada ryczących maszyn przeszła granicę państwa w pasie między rzeczkami Kamionką i Sępolną. Około godziny szóstej czołgi przetoczyły się przez niebronione Sępólno Krajeńskie. Sztab polski stacjonujący w Tucholi o krytycznej sytuacji dowiedział się od telefonisty z poczty, który obserwował przez okno urzędu przejazd zagonu.
Gen. Bortnowski natychmiast zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie zagraża jego armii. Postawił na nogi 34. pułk piechoty, który otrzymał rozkaz zajęcia miejscowości Gostycyn i Pruszcz-Bagienica (na trasie Tuchola – Bydgoszcz). Choć Niemcy mieli do pokonania dwa razy dłuższą drogę, jednak w wyścigu z maszynami nasi piechurzy nie mieli szans. Wehrmacht pierwszy wkroczył do Pruszcza i nie zatrzymując się ruszył dalej na wschód. Dopiero około dziewiątej nieprzyjaciel natknął się na pierwszy opór w tym rejonie. Polacy zdążyli obsadzić nasyp kolejowy po wschodniej stronie Pruszcza. Dopiero wtedy Niemcy musieli wyhamować”. „Posuwaliśmy się naprzód dość wolno. Każde polskie gniazdo obrony musiało być osobno zwalczane – pisał kronikarz niemieckiej dywizji pancernej. – Czołgi utknęły przy linii stanowisk polowych. Tu nieszczęśliwie uwikłały się w walkę i poniosły duże straty”. Jednak naprędce organizowana obrona nie mogła wytrzymać długo naporu wobec stale napływających posiłków niemieckich z drugiego rzutu natarcia. Pułk został zepchnięty z nasypu, a następnie z drogi prowadzącej do mostu na Brdzie w miejscowości Sokole- Kuźnica (dziś leży nad utworzonym po wojnie Zalewem Koronowskim). Próba zamknięcia luki w polskiej linii obrony nie powiodła się.
A tak opisuje te walki tygodnik Tucholski nr 35 z 2007r. w tytule „Wojna rozpoczęła się o 6.00”.
Doszło do niespodziewanego spotkania. Polacy oparli swoją obronę o nasyp kolejowy torów prowadzących do Klonowa.
Niemiecka relacja początek tego boju opisuje w sposób następujący: „…przy ruszaniu z miejsca padły strzały. Kule gwizdały w powietrzu. Wydawało się, jakby nadchodziły zza stromego nasypu kolejowego, który wznosił się nieco za wsią. (…) Polacy wybrali tę linię kolejową jako pierwszą linię obrony. Czołgi ruszyły szerokim frontem przez ogrody i łąki na nasyp kolejowy.” W kierunku niemieckich czołgów ogniem odpowiedział pluton dział przeciwpancernych i artylerii piechoty. Niemcy, ściągając artylerię, ześrodkowali ogień na las. Jak wspomina dalej niemiecka relacja: „Należało teraz zrobić wypad do lasu, który ciągnął się kilometrami. Tory kolejowe dzieliły się na dwie linie, które się od siebie oddalały. Obie linie były w pewnym miejscu dwukrotnie przecięte drogą przechodzącą pod mostami. Należało ruszyć pod tymi mostami. Czołgi zbliżyły się do nich ostrożnie. Wiedziano, że jeżeli gdzieś nadarzała się szansa zatrzymania marszu czołgów, to tutaj na zwężeniu drogi. Do tego, jak wykazała obserwacja, po tamtej stronie był las pełen polskich żołnierzy.” Czołgi, wyjeżdżając spod pierwszego mostu, zostały ostrzelane przez polskie działka znajdujące się przy drugim moście. Po wymianie strzałów działka zostały trafione. Niemcy ruszyli dalej. Rozpoczął się kilkugodzinny bój połączony z masakrą taborów. Polscy żołnierze, wtargnięciem na tak zwaną „Hamerską Drogę” sił niemieckich, byli całkowicie zaskoczeni. Niektórzy wycofywali się na Klonowo, inni wzdłuż drogi do mostu na Brdzie w rejonie Sokola Kuźnicy, jeszcze inni rozpierzchli się. W trakcie walk pod Pruszczem ranny został dowódca 34 pułku piechoty ppłk Budrewicz. Cel wymarszu 34 pułku piechoty na tym odcinku nie został osiągnięty. Siły niemieckie wbijając się klinem parły ku Brdzie. Według relacji niemieckich w Pruszczu znajdowała się jedna kompania czołgów średnich i jeden pluton czołgów lekkich. Ten właśnie pluton w składzie trzech czołgów dokonał masakry na polskim taborze.
W toku zebranych informacji wydaje się, że fotografia została zrobiona dla propagandy niemieckiej, i nie 1 września 1939r zaraz po walkach, lecz później, tak jak fotografie i filmy z Witkowa czy łamanie szlabanu granicznego w Kolibkach dzielnicy Gdyni.
A to ujęcie z tego samego wiaduktu kolejowego w stronę miejscowości Pruszcz. Widać tu zgromadzenie sprzętu i przemarsz kawalerii niemieckiej. Wyraźnie widać, ze nie są to działania wojenne a raczej odprawa pododdziałów, być może zgromadzonych tam do nakręcenia filmu propagandowego i wykonania zdjęć.
Reklama