☐ Andrzej Lorbiecki. Trzy cmentarze – trzy tablice. Część 4 – Terroru część dalsza.
Krajowe Zakłady opieki Społecznej posiadają „wiejącą grozą” historię. W tych murach tłumiono rozpacz i męki męczeńskie, setki ludzi przeżywały tu okropne katusze fizyczne i moralne, stąd wreszcie wychodzili wszyscy ci nieszczęśnicy w dolinę, by tam w końcu znaleźć upragniony spokój i wybawienie, jakie dopiero śmierć sama dać im mogła. Podać wszystkie nazwiska tych, którzy wyszli z ponurych murów Zakładów w męczeńską śmierć na Igiel- skie pola, opisać wszystkie tragiczne chwile aresztowanych jest niemożliwością. Jeśli przegląda się wszystkie protokoły przesłuchań pokrzywdzonych, to w co drugim prawie czyta się: Odprowadzony do Krajowych Zakładów Opieki Społecznej, zginął na Igłach lub rozstrzelany w „Dolinie Śmierci”.”
W publikacji „Historia walk i martyrologii w Chojnicach i na ziemi chojnickiej w latach 1939-1946” wydanej przez Urząd Miejski w Chojnicach w 2001r. na stronie 110-111 czytamy: Rozstrzelani przez Wermacht, SS, gestapo, i selbschutz:
1. -wrzesień 1939 – zginęło około 40 osób, zwłoki zakopano w żwirowni
2.-wrzesień 1939 -zginęły 3 osoby z Chojnic, zwłoki zakopano w lasku miejskim
3.-wrzesień-listopad 1939 -zamordowano 249 umysłowo chorych, zwłoki zakopano w rowach strzeleckich na polach Igielskich
4.-wrzesień 1939 – styczeń 1940 -około 30 osób z Chojnic i okolicy, zwłoki zakopano w rowach strzeleckich na polach Igielskich
5.-wrzesień1939-styczeń 1940 – około 800 osób, zwłoki zakopano w rowach strzeleckich na polach Igielskich
6.- wrzesień 1939 – styczeń 1945 – około 150 osób, zwłoki zakopano w lesie
7.-październik – listopad 1939-około 200 osób z zakładu Poprawczego w Kamieniu Pomorskim, zwłoki zakopano w rowach strzeleckich na polach Igielskich
8.-styczeń1945 – około 800 osób z Bydgoszczy, Grudziądza i Warszawy, zwłoki spalono na tutejszym Ostrówku.
Daje to sumę zamordowanych na 2272 osoby.
Wprawdzie los polaków nadal był godny pożałowania, byli odsunięci od wszelkich stanowisk, wywłaszczeni i na każdym kroku maltretowani, narażeni na deportację do robót w fabrykach lub na roli u niemieckich Bauerów. Z początkiem 1940 roku, niemiecki osławiony Arbeitsamt, zbierał swoje żniwo. W urzędzie tym pod groźbą surowych sank- cji karnych, każdy musiał się meldować do pracy a praca była tylko jedna – fizyczna najgorszego gatunku, wyczerpu- jąca, ze śmiesznie małym wynagrodzeniem. Szczególnie narażeni byli młodzi, wysyłani w głąb Niemiec lub do Gdańska, oderwani od swych rodzin, pozbawieni jakiejkolwiek opieki, oznaczeni literą „P” doznawali zewsząd szykan i brutal- nego traktowania. Niemcy tłumili jakiekolwiek objawy polskości. Zakazano posługiwania się językiem polskim w miej- scach publicznych, a więc na ulicy, w sklepie, kościele. W dodatku aresztowania i wyroki śmierci nie ustawały. Chojnicki sąd specjalny swymi wyrokami wprowadzał totalny terror. W wydanym okólniku od dnia 4.12.1941 roku, ogłoszono, że Polacy nie mogą rościć sobie prawa do obrony.
Polakom prócz realnej groźby utraty życia nad masowym grobem, groziła wywózka do piekła na ziemi, z którego niewielu udało się wrócić, chociaż nie zawsze powrót gwarantował życie. Mniej więcej od początku 1940 roku, rozpoczęto coraz częstsze wywózki do obozów koncentracyjnych. Najbliższym ziemi chojnickiej był Stutthof. Kierowano tam szczególnie inteligencję, księży i właścicieli ziemskich ale przypadkowe osoby złapane na ulicy, czy unikające pracy dla Niemców.
W 1942 roku, pojawił się kolejny powód wysyłki do Stutthofu, w postaci listy narodowo- ściowej i przyznawania grup przynależności niemieckiej.
Oto kategorie Volksdeutschów :
– Kategoria 1 – Volksdeutscher – osoby narodowości niemieckiej, aktywne politycznie, działające na rzecz III Rzeszy w okresie międzywojennym (tzw. Reichslista).
– Kategoria 2 – Deutschstämmige – osoby przyznające się do narodowości niemieckiej, posługujące się na co dzień językiem niemieckim, kultywujące kulturę niemiecką, zachowujące się biernie.
– Kategoria 3 – Eingedeutschte – osoby autochtoniczne, uważane przez Niemców za częściowo spolonizowane (Górno- ślązacy, Kaszubi, Mazurzy) oraz Polacy niemieckiego pochodzenia (osoby pozostające w związkach małżeńskich z Niemcami).
– Kategoria 4 – Rückgedeutschte – osoby pochodzenia niemieckiego, które się spolonizowały i czynnie współpracowały w okresie międzywojennym z władzami polskimi, bądź aktywnie działały w polskich organizacjach społeczno-politycznych (popularnie zwane przez Niemców renegatami).
Podpisanie grupy łączyło się z obowiązkiem odbycia służby wojskowej. „Mężczyźni powołani do niemieckiego wojska, z chwilą gdy znaleźli się na froncie korzystali z najbliższej sposobności i prze- chodzili na stronę aliantów. Inni zaś w czasie urlopów, wróciwszy do domu, dawali nura w las i chronili się w bunk- rach. Podobnie czynili i ci, których miano w niedługim czasie do wojska zaciągnąć. Za tymi ludźmi uganiać się bę- dzie SS-owska Jagdpolizei. Biada temu na kogo ona zwróci swą uwagę” . „Niejedna osoba wspominała tamtych ponurych motocyklistów, o twarzach noto- rycznych kryminalistów w zielonych watowanych kurtkach z kapturami na głowach, jak z pistoletem maszynowym na plecach. U boku z psem policyjnym, specjalnie do tropienia ludzi wytresowanym, przeszu- kują wszystkie wsie, drogi, pola i lasy. Od kul tych SS-manów, ściągniętych tu z Łotwy, Estonii, Belgii, Holandii i Francji, giną nie tylko jednostki lecz całe nieraz rodziny…” .
Machina wojenna ponownie przelewała się przez Pomorze, tym razem jednak w odwrotnym kierunku, w kierunku Niemiec. Wypierani od południa i wschodu przez wojska radzieckie, Niemcy zdołali jeszcze uprowadzić ze sobą olbrzymi trans- port Polaków którego miejscem docelowym stała się chojnicka „Dolina śmierci”. Świadkowie zeznają że kolumnę tą 20 stycznia 1945r. pod eskortą 60 gestapowców i 30 psów policyjnych prowadzono z dworca w kierunku Rynku, a następnie ul. Młyńską, Strzelecką, Rzezalną w kierunku Krajowych Zakładów Opieki Społecznej. Maria Bogucka zeznaje; „w pocho- dzie tym znajdowały się także kobiety, dzieci, młodzież i starzy. Skazańcy ci posiadali bagaż ręczny i większy, który ciągnęli na małych saneczkach. W czasie pochodu obywatelka miała możność spytać się, skąd ów transport przy- chodzi. Na to pytanie jedna z kobiet, idących w szeregu odpowiedziała, że są to byli uczestnicy powstania warszaw- skiego, którzy zostali wywiezieni do Grudziądza na roboty fortyfikacyjne, a obecnie stamtąd idą pod eskortą w nie- znane. Za owym pochodem skazańców jeden z gestapowców wiózł na saneczkach beczkę pojemności 50 ltr. z podejrzanym płynem.” Zeznaje Jan Grunt z Chojnic: „W połowie stycznia przyprowadzono transport więźniów politycznych w liczbie przypuszczalnie około 800 osób. Część została ulokowana w Krajowych Zakładach Opieki Społecznej a część poprowa- dzona bezpośrednio na pola Igielskie w odległości mniej więcej 500 m. od Zakładu. Resztę więźniów wyprowadzono w ciągu nocy partiami, również na to samo miejsce. Prawie całą noc słychać było stamtąd dochodzące odgłosy strzałów rewolwerowych. Nie można było jednak nic zobaczyć, gdyż działo się to na maleńkiej wysepce ornej ziemi , otoczonej dookoła krzewami (Ostrówek). Cały zaś teren otoczony był policjantami z psami gończymi. Zwłoki rozstrzelanych prawdopodobnie zostały oblane benzyną i spalone. Świadczą o tym 3 beczki od benzyny, które leżą tam jeszcze dzisiaj (zeznanie datowane jest na 14 czerwca 1945 r), są tam również porozrzucane łopaty i motyki. Zakopane zostały wido- cznie tylko zwęglone resztki zwłok. Przez 3 dni i 3 noce palił się w tej okolicy ogień. Szczególnie w nocy widać było można dokładnie dużą łunę i czuć straszny swąd spalenizny. Prawdopodobnie wśród tych nieszczęśliwych znajdo- wali się i Żydzi. Ludzie spotykający ten transport w drodze, opowiadali, że kobiety, które liczebnie przeważały, trzymały się jeszcze na siłach, natomiast mężczyźni byli zupełnie wyczerpani” .
Reklama