☐ Marcin Synak o bractwie kurkowym
17 maja w sali obrad ratusza pojawili się bracia kurkowi. Nie, nie, wcale nie chcieli strzelać do kura, tylko nabyć nowe wydawnictwo im poświęcone. Autorem publikacji jest Marcin Synak z Muzeum Historyczno-Etnograficznego w Chojnicach.
Jak podkreślał podczas promocji Przemysław Zientkowski, pełnomocnik burmistrza ds. rozwoju nauki, w książce znajdziemy i historię miasta, i codzienność Bractwa Kurkowego. Prace nad tą pozycją trwały od 2018 r., a chodziło o to, by zdążyć na 25- lecie reaktywacji Bractwa w Chojnicach. – Bractwo kultywuje patriotyczne tradycje – podkreślał burmistrz Arseniusz Finster. – Dla mnie to stowarzyszenie łączy się z sentymentalnym wspomnieniem, bo na balu kurkowym wygłosiłem swoje pierwsze przemówienie po objęciu funkcji burmistrza..
Koloryt miasta
Tomasz Winiecki, Starszy Bractwa przypominał, że bractwo kurkowe narodziło się w średniowieczu, było paramilitarną organizacją przeznaczoną do obrony miasta, a obecnie ćwiczy oko i dłonie dla utrzymania sprawności, ale na szczęście nie musi jej sprawdzać w boju. Chojniccy bracia bardzo zaprzyjaźnili się z kolegami z partnerskiego miasta Emsdetten w Niemczech, a zasługi w zacieśnianiu kontaktów miał Tadeusz Guentzel, niestety już nieżyjący. – Ja na szczęście nie zostałem europejskim królem kurkowym – śmiał się Winiecki. – Bo to byłoby jeżdżenie non stop po całej Europie, no i buźka, klapa, goździk… Jak dodawał, bractwo nadaje jednak koloryt miastu i dobrze, że jest, bo to tradycja i historia.
Jak to się zaczęło
Sam autor, zwany Marcinem Synakiem II, dla odróżnienia od I podkreślił, że jego praca nie pretenduje do miana monografii, bo ta czeka na zespół badaczy. Pracę zadedykował Tadeuszowi Guentzlowi, którego bezskutecznie namawiał na wspominki. Nawet w tłusty czwartek, kiedy naprawdę znakomity chojnicki piekarz miał ręce pełne roboty…
Wiktor Winkowski wspominał, że nikt do tej pory nie napisał, jak to się wszystko w Chojnicach zaczęło. – To był 1992 rok, kiedy przyszli do mnie Zdzisław Stochelski i Maciej Sołtysiński. Ja byłem wtedy prezesem Związku Kupiectwa Polskiego i oni rzucili myśl, że trzeba reaktywować bractwo. I taki był początek.
Wydawnictwo jest rarytasem, bo porządnie wydane, z mnóstwem zdjęć i w mikroskopijnym nakładzie. Jeśli chcecie je mieć, musicie się pospieszyć, jest dostępne w Promocji Regionu Chojnickiego, ale pewnie wkrótce konieczny będzie dodruk.
Tekst i fot. Maria Eichler
Reklama