☐ O marzeniach, planach, zainteresowaniach Grzegorza Kapicy…
ZE ŚLĄSKA DO CHOJNIC…
Wywiad Exclusive, czyli „Chojniczanin” Sam na Sam z Mistrzem Polski w Lechu Poznań (w latach 1983/84) i Ruchu Chorzów (w latach 1988/89). Prócz tego zdobywca Pucharu Polski z Lechem (w latach 1983/84). Po ukończeniu kariery zawodniczej został trenerem. Grzegorza Kapicy chyba żadnemu Chojniczaninowi nie trzeba przedstawiać. W zdecydowanej większości każdy wie, że obecnie jest szkoleniowcem drugoligowej Chojniczanki Chojnice. Z Grzegorzem Kapicą rozmawiała nasza dziennikarka Magdalena Templin.
M.T.: Kiedy i jak zaczęła się Pana historia z Chojnicami?
G.K.: Mogę powiedzieć, że dokładnie od 26 czerwca 2010 roku zaczęła się moja historia z Chojnicami. Nigdy wcześniej nie miałem kontaktu ani z działaczami, ludźmi związanymi z klubem, ani z drużyną. W Chojnicach też nigdy wcześniej nie byłem.
M.T.: Jak zapoczątkowała się Pana praca w Chojnicach?
G.K.: Działacze znaleźli mnie na Śląsku, te 500 km stąd. W jaki sposób dotarli do mnie nie powiem, bo nie wiem (śmiech). Jakoś mnie odnaleźli, więc nawiązaliśmy kontakt. Ja wtedy wyjeżdżałem do Szwajcarii na losowanie europejskich pucharów, bo pracowałem wówczas jako przedstawiciel w Ruchu Chorzów, więc łączyliśmy się za pośrednictwem skype`a. W taki mało konwencjonalny sposób nawiązaliśmy pierwszy kontakt z prezesem, wiceprezesem. Jakoś doszło w końcu do spotkania i tak się wszystko potoczyło, że tu zostałem. Pierwsze zetknięcie z zespołem miało miejsce z trybun podczas meczu, Chojniczanka grała w meczu towarzyskim z Widzewem Łódź. Pamiętam, że było dużo ludzi na trybunach i to mnie jakoś tak pozytywnie nastawiło. Ten sport bez kibiców traci na wartości. Pod tym względem akurat było bardzo fajnie i na pierwszy rzut oka wydawało się to idealne miejsce do pracy.
M.T.: Podobają się Panu Chojnice?
G.K.: Bardzo fajne, małe, spokojne, ładne miasto. Historia, która w tym mieście jest działa na korzyść. To jest miasto z dużą, kilkusetletnią tradycją i tą historię tu widać i czuć.
M.T.: Ma Pan tu swoje ulubione miejsca?
G.K.: Jednym z nich jest to miejsce! Zdecydowanie i bez wahania Stadion MKS Chojniczanka. Spędzam tu często nawet po kilkanaście godzin. Poza tym lubię Stary Rynek. Spacery tymi uliczkami wokół rynku, między tymi basztami… bardzo mi się to podoba. To jest coś innego niż w każdym innym mieście.
M.T.: Pochodzi Pan ze Śląska… Często „zagląda” Pan w rodzinne strony?
G.K.: Nie ma na to czasu. Dwa, trzy razy w roku bywam na Śląsku. Wyrosłem już z czasów kiedy się tęskni. Teraz trzyma mnie praca.
M.T.: Dużo Pan jeździ, przemieszcza się (to na szkolenia, to na mecze wyjazdowe) – odpowiada Panu takie życie? Nie jest to dla Pana uciążliwe?
G.K.: Taka jest piłkarska dola. Wcale nie mam zamiaru narzekać. Podróże są wpisane w mój zawód. Taki jest charakter mojej pracy. Jestem do tego przyzwyczajony. I jestem pogodzony ze swoim losem. Absolutnie nie może to być dla mnie uciążliwe. W końcu lubię to co robię.
M.T.: Jakie są Pana marzenia, plany? Bardziej te prywatne niż sportowe…
G.K.: Marzeń jest mnóstwo, ale marzenia są po to by je realizować a nie o nich mówić… A plany to jak najlepsze miejsce z zespołem, jak najwyższy wynik wyrobić. W każdej grze zespołowej wynik jest najważniejszy. Po to się przecież trenuje, pracuje, kładzie środki na to, żeby osiągnąć sukces. Sukcesem będzie dla nas jedno z tych dwóch pierwszych miejsc w tej lidze i możliwość awansu klasę wyżej. Jesteśmy na dobrej drodze. Czy nam się to uda? Zobaczymy za 2,5 miesiąca.
M.T.: Widzi Pan swoje dalsze życie w Chojnicach?
G.K.: Życie trenera nie jest związane z tym co by chciał. Życie trenera to przede wszystkim wynik na boisku, atmosfera wokół klubu i decyzje działaczy, którzy trenera zatrudniają. Jestem tu już półtora roku, a minęło to tak szybko jak z bicza strzelił i nie miałbym nic przeciwko temu, żeby następne półtora roku minęło równie szybko i z takim samym efektem.
M.T.: Jakie są Pana zainteresowania oprócz sportu? Jakie jest Pana hobby?
G.K.: Dobra książka. W szczególności interesują mnie biografie, odzwierciedlające autentyczne życie, a nie jakieś wymyślone. I najlepsze są biografie obiektywne, pisane przez kogoś z boku, kto znał osobę. To są fascynujące historie i człowiek ma kontakt jakby z kawałkiem życia innego człowieka, dotknięcie tego co było, gdzieś tam się działo. Poza tym interesuje mnie sport, muzyka. Jeśli chodzi o muzykę to już od początku, od kiedy chodziłem na dyskoteki to najbardziej podobała mi się czarna, amerykańska muzyka. Fanki soul to jest muzyka, rytmy, których uwielbiam słuchać, zwłaszcza w samochodzie, kiedy podróżuję. Ta muzyka zaszczepiła się we mnie od wczesnych lat liceum i tak do dzisiaj przewija się w moim życiu.
M.T.: Jak spędza Pan czas wolny (jeśli w ogóle ma Pan czas wolny)?
G.K.: Wolny czas jest. Oczywiście. Gro czasu jest zajęte, zarezerwowane dla pracy zawodowej, ale przychodzi też czas na odpoczynek. Bardzo mocno ubolewam, że jest tu takie małe kino i nie ma wyboru repertuaru. Kino jest jednym z takich miejsc, w którym lubię spędzać czas i bardzo mnie interesuje.
M.T.: Dziękuję za poświęcony czas i sympatyczną rozmowę. Miło było Pana poznać.
G.K.: Również dziękuję. Wzajemnie. Pozdrawiam czytelników „Chojniczanina”.
Reklama