☐ Odwiedziny w Zamku Orawskim. Słowacja.
[ngg_images source=”galleries” container_ids=”86″ display_type=”photocrati-nextgen_basic_thumbnails” override_thumbnail_settings=”0″ thumbnail_width=”240″ thumbnail_height=”160″ thumbnail_crop=”1″ images_per_page=”20″ number_of_columns=”0″ ajax_pagination=”0″ show_all_in_lightbox=”0″ use_imagebrowser_effect=”0″ show_slideshow_link=”0″ slideshow_link_text=”[Pokaz zdjęć]” order_by=”sortorder” order_direction=”ASC” returns=”included” maximum_entity_count=”500″]
Będąc w Tatrach, można łatwo odwiedzić naszych południowych sąsiadów i zwiedzić największy zamek na Słowacji. Dowiecie się jak zwykle troszkę faktów historycznych, troszkę moich przemyśleń oraz, dowiecie się co ten zamek ma wspólnego z Draculą. Gotowi? No to jedziemy.
Pomysł by pojechać na Słowację i zobaczyć jakiś zameczek, zakiełkował mi w głowie, gdy już miałem dość wszechogarniającej chińszczyzny, którą na każdym kroku można spotkać na Krupówkach. Krótkie pytanie zadane gogle i już wiedziałem, że ja muszę tam jechać. Byłem ciekaw, jak nasi południowi sąsiedzi podchodzą do turystyki. Czy tak jak polscy górale wyspecjalizowali się w „dojeniu” turystów? Tak więc zapakowałem rodzinkę, wtedy jeszcze niekompletną i ruszyliśmy. Już sam przejazd przez Tatry, by dostać się na drugą stronę, był pewnego rodzaju przygodą, bo jak tu jechać i sprzęgła nie spalić, ale jakoś udało się i po półtorej godzinie jazdy (tak to aż 60 kilometrów od Zakopanego) byliśmy na miejscu.
Zamek już było widać z daleka. Potężna budowla górująca nad całą okolicą. Już wiedziałem, że dobrze trafiłem. Lekkie podejście i już staliśmy przy kasie biletowej i pierwsze zaskoczenie – Słucham? Ile za te bilety? Tak mało? Przyzwyczajeni do cen zakopiańskich, nie mogliśmy uwierzyć, że za tak niską cenę gdzieś nas wpuszczą, ale wpuścili i jeszcze jakieś foldery po polsku dali. W tym miejscu muszę powiedzieć, że muzeum jest bardzo przyjaźnie nastawione na turystów z Polski, praktycznie nie mieliśmy żadnego problemu by się odnaleźć i wszystko co najważniejsze jest podane w naszym języku. Mamy już bilety, straż nas przepuściła i wchodzimy na dziedziniec. Skoro już zaszliśmy tak daleko to czas dowiedzieć się w ogóle po co taka wielka budowla w tym miejscu powstała.
Pierwotnie rejon ten należał do królestwa Węgier i to właśnie za ich panowania warownia została tu wybudowana (Słowacja w okresie średniowiecza wchodziła w skład królestwa polskiego i Węgier, a do XIX wieku była rządzona przez Habsburgów). Początki funkcjonowania zamku nie są dokładnie znane, ale przyjmuje się, że tak jak inne zamki w okolicy powstał on po najeździe Tatarów w roku 1241. Jako twierdza nadgraniczna charakteryzuje się on historią typową dla tego typu budowli, czyli następowały tutaj nader częste zmiany właścicieli. Mógłbym przepisać całą wikipedię i dokładnie opisać kto, kiedy i od kogo przejmował zamek, ale jeżeli ktoś będzie chętny posiąść taką wiedzę, to jak to mówią „google nie gryzie”.
Jedną z najważniejszych dat jest rok 1800, kiedy to wybuchł potężny pożar, który strawił drewnianą część zamku. Zamek zabezpieczono i trwał w stagnacji przez kolejne 60 lat, by 68 lat później – w roku 1868 powstało tu jedno z pierwszych muzeów na Słowacji. Które właśnie zaczęliśmy zwiedzać. Muzeum zaskoczyło mnie bardzo pozytywnie. Nie pamiętam czy akurat trafiliśmy na jakąś imprezę czy po prostu spektakle odbywają się tam codziennie, ale udało nam się obejrzeć pokaz sokolników oraz scenki rodzajowe grane przez aktorów, oczywiście za nic dodatkowo nie trzeba było płacić.
Co do eksponatów muzealnych, to także było co oglądać i nikt, bynajmniej tak mi się wydaje, nie wyszedł niezadowolony z pobytu na tym zamczysku, tym bardziej, że dane nam było spotkać pierwszego filmowego wampira – Nosferatu . W roku 1922r. na zamku został w większości nakręcony pierwszy film o wampirach. „Nosferatu – symfonia grozy”, bo o tym filmie tutaj mowa, był jednym z pierwszych dreszczowców jakie zostały nakręcone. Dzisiaj, po praktycznie 100 latach od premiery, warsztat techniczny i efekty nie robią wrażenia, ale jak na tamte czasy film siał przerażenie w sercach oglądających. Mógłbym jeszcze pisać i pisać, ale czas powoli kończyć tą krótką wycieczkę. Z mojej strony jedynie mogę wam to miejsce polecić. Doskonała atrakcja na spędzenie wolnego dnia, tym bardziej, że w drodze na zamek, można „zahaczyć” o potężny kompleks basenowy „Tatralandię”, który także polecam strudzonym wędrowcom.
Oczywiście jak każdy szanujący się zamek, także i ten ma swoją legendę. Dlatego też by tradycji stało się zadość: Na samym początku napisałem, że początki tego zamku nie są tak do końca znane. Jednym z wyjaśnień jest umowa z diabłem, jaką wytargował niejaki Marek co na Orawę przybył. Po dojechaniu w miejsce, gdzie dziś stoi Orawski Zamek, Marek stwierdził, że dobrze by było tu postawić warownię, nawet z pomocą samego diabła. Jak tylko o tym pomyślał to czart się zjawił. W kilku słowach wyjaśnił Markowi, że zgadza się wybudować zamczysko w ciągu siedmiu dni, a Marek za lat 70 od dnia powstania zamku odda mu swoją duszę. Ten zgodził się i diabeł zaczął pracować. Praca szła nadzwyczaj szybko i Marek zaczął się bać, że jednak diabeł umowy dotrzyma. Jak trwoga to do Boga i Marek zaczął modlić się o pomoc. Zbliżał się koniec dnia siódmego, a czart niósł ostatnie potężne głazy na budowę. W tym momencie zapiał kogut zwiastując nastanie dnia ósmego. Wściekły szatan, na to, że umowy nie dotrzymał i dusza przepadła, cisnął ostatnim głazem w rzekę przy zamku, gdzie znajduje się on do dziś i nosi nazwę Markowej Skały.
Bilet normalny – 7,- €
Bilet ulgowy – 3,5 €
Bilet dla grup szkolnych – 3,- €
Kaplica Św. Michała
Bilet normalny – 5,- € Bilet ulgowy – 2,5 €
Bilet łączony (Zamek Orawski i Kaplica Św.
Michała)
Bilet normalny – 10,- € Bilet ulgowy – 5,- €
Bilet na fotografowanie – 3,- €
Bilet na kamerowanie – 5,- €
Darmowe wejście: dzieci do 6 roku życia
Michał Baranowski – Nasze szlaki
Więcej na stronie internetowej: https://www.naszeszlaki.pl/
Reklama